sobota, 13 sierpnia 2011

Klatwa

Czy to kurwa jakas klatwa? Ja juz nie moge! Czy w tej ciazy moze isc cos jeszcze bardziej pod gorke? Powoli opadam z sil... Okazuje sie, ze musimy zostac dluzej w szpitalu i nie wiadomo kiedy wyjdziemy... No! LITOSCI!

Jeszcze mi podmienili (wypisali ja) cudna wspolokatorke na narzekajaca na wszystko (nawet odcien farby na scianie) prukwe...

środa, 10 sierpnia 2011

Tortury

Jaka bezwzgledna tortura jest przykaz lezenia plackiem przez (juz) 5 dni. Cale cialo boli mnie tak okrutnie jakby mnie bejzbolem poobijano. Czuje niby siniaki na kazdym kawaleczku skory, kosci jakby polamane, a do tego napady kaszlu przy  kazdej zmianie pozycji.
Dzis na szczescie mam taryfe ulgowa. Bede mogla usiasc na lozku i nawet przejsc sie kilka krokow... HURRAAA

wtorek, 9 sierpnia 2011

Troche grecka

Najpierw szybkie info (w komentarzach nie moge sie udzielac, bo bloguje z telefonu): w dniu dzisiejszym nasze aliienki skonczyly 24 tygodnie czyli jeszcze 112 dni czekania. Najgorsze, ze mamy zupelny zakaz dotykania brzucha, zeby nie wywolac skurczy wiec nawet poprzytulac ich nie mozemy.

Transfuzja poszla jak po masle i teraz czuje sie duzo lepiej (wkoncu nie trzesa mi sie rece jak narkomanowi na glodzie). Tylko rodzina sie ze mni smieje, ze ja juz nie ich, bo plynie we mnie grecka krew... :D

niedziela, 7 sierpnia 2011

Wszystko w kolejnosci

Tak, tak... wspomnialam urok, sraczke -sponsorem tej przyjemnosci jest literka A jak piec roznych antybiotykow, ktore przyjmuje...(swoja droga wyobrazcie sobie owa przyjemnosc w trzyosobowym pokoju przy uzyciu kaczki)... a teraz czas na przemarsz wojska. Jutro rano dzieki moim spadajacym na leb na szyje hematokrytom robimy transfuzje krwi... No cholera! czy ja to wszystko zbieram w jakiejs letniej promocji?

sobota, 6 sierpnia 2011

Szpitalne rewolucje

No i znowu, jak nie urok to sraczka, albo przemarsz wojska. Jakby nie wystarczylo, ze miesiac temu dowiedzielismy sie, ze mala ma dosc powazna wade serca i po urodzeniu bedzie potrzebowac 1-2 operacje to jeszcze na tydzien trafilam do szpitala. Akurat wtedy gdy urzadalismy w najlepsze chalupe. Szyjka otworzyla sie w najlepsze i duza widac podgladala, co robimy. Docek sie bardzo zmarrtwil i mowil, ze sytuacja jest nieciekawa i moze nawet nie da rady dziewczyn uratowac, ale sie udalo.
Rano mnie szyli. Bol po zabiegu nie do opisania, umieralam, masakra, ale teraz to juz inna historia :)
Nastepne 4 dni sa krytyczne, bo nie wiadomo, jak zareaguje macica, ale wierze, ze musi byc dobrze.
Cale szczescie szpital ma otwarta siec wi-fi i calkiem dobre jadlo :)