poniedziałek, 31 stycznia 2011

kryptonit

Wrocilam! Dlugo mnie nie bylo, ale mialam wizyte objazdowa w PLu i musialam wszystkich po drodze kurowac...mniejsza o to.

Wlasnie siedze w stercie papierow zwiazanych z organizacja slubu (teoretycznie ma sie odbyc w czerwcu tego roku) i nie moge sie odnalezc. Moj prawie-malz jest caly w skowronkach i juz wszytkim oglosil, ze sie zabieramy do planowania. Ja sie jakos do tego (oglaszania) nie wyrywam.

Ja nie wiem... moze ja jestem jakas niedziewczeco zmutowana. Drazni mnie totalnie to cwierkanie i ogolne podniecenie wszystkich w okolo. Codziennie dostaje z 15 maili z propozycjami sukienek, pytaniami itp i musze przyznac, ze niekreci mnie to bycie w centrum uwagi. A juz sama idea wybierania sobie sukni slubnej mnie oslabia - to dziala na mnie zupelnie jak kryptonit na supermana. Ja generalnie nie lubie robic zakupow ciuchowych, a juz TO to calkowicie nie moja liga.

Ponadto kumpela poinformowala, ze musimy sie umowic ta tzw. spotkania przymiarkowe. ZE CO?! Bleah... Probowala mnie przekonac, ze bedzie fajnie, bo bedziemy mialy oddzielny pokoj, panie beda nam serwowac kawke itp itd. - to dalo zupelnie przeciwstawny resultat.

Ja chyba naprawde jestem jakas dziwna! Na te wszystkie podniecone rozmowy i telefony od znajomych prawie-malza i moich mam ochote odpowiedziec "odprujcie sie!". Naprawde nie przesadzam - o tym jakim jestem niewdziecznych obiektem zakupowych eskapad mogla by powiedziec moja mama. Wlasnie mi sie w te swieta przyznala, ze juz od malego (tj. mojego) nienawidzila ze mna chodzic na zakupy.