wtorek, 20 grudnia 2011

sparing z kolka

Zdaje sie, ze udalo mi sie zapanowac nad kolka tj. wpisalam ja w codzienna rutyne - mniej wiecej w ten sposob:
11.00-15.30 (dziwnym trafem nasza kolka przebukowala sie na poranne godziny) lamiemy sobie kregoslup i uszkadzamy sluch :)
ok. 21.00-22.00 goodzinna powtorka porannej audycji

W sumie to nie narzekam. Oczywiscie wolalabym zeby moje cory nie cierpialy, ale wiem, ze to niedlugo minie i po swietach przyjedzie moja mama zeby mnie nie co kolkowo odciazyc. Poki co mam solowe z kolka w stereo, a w moim narozniku wsparcie ze strony INFACOLICu, suszarki do wlosow, CD z dzwiekami suszarki (troche psychodelicznie sie przy tym spi, ale laskom pomaga) oraz goracego zelowego okladu :)

środa, 7 grudnia 2011

wtorek, 6 grudnia 2011

Ukradziony czas


24h to za malo!

Dziewczyny wszystko u nas gra :) Mala po 3 tygodniowych wczasach w inkubatorze wkoncu dobila do naszej gromadki teraz wsje wariacje leca w stereo. W sumie dajemy rade, ale plyta pt."Kolka" jest gwozdziem do trumny. W mono dalo sie tego sluchac, ale w stereo lamie serce.

Generalnie nie mamy czasu podrapac w pupe, ale jest fajnie - takie niekonczace sie swieta bozego narodzenia :)

Imiona lasek to Walentyna i Antonia, ale ktore dla ktorej jeszcze nie wiemy wiec zwane sa w domu Cinka-Cielecinka vel. Posikanka (ta po lewej czyli Duza) oraz Sinka-Wieprzowinka vel. Sralka (ta po prawej czyli Mala)

Z braku czasu przerzuce sie chwilowo na Twittera wiec jak ktos chce to polecam - standardowo Fasolowa_Wojna

piątek, 4 listopada 2011

Male sukcesy i smutki

Hurra! Po 24h walce z glupia pompka do mleka Aventu, ktora wyciskala mleko wszedzie tylko nie do butelki raniac przy tym moje Male Rodzinne Farmy, udalo mi sie przy pomocy Medeli wyskubac moj pierwszy posilek dla lasek :).
Podzialam jeszcze o 3, 7 i 11 rano i polece do duzej dac jej pierwsza dawke mamowych antycial.
Mala niestety dzis zwymiotowala wiec spowrotem jest na kroplowce i dodatkowo antybiotyku.. byc moze jutro znow bedzie ciagnac mleko :)

Teskni mi sie do nich okrutnie. Poniewaz leza na wczesniakach widze je tylko 3 razy dziennie po pol godziny :‘(

środa, 2 listopada 2011

Juz rozpakowane :)

Nareszcie moge sie pochwalic!
1.11.11 (36 tydz) o godzinie 7.50 i 7.51 urodzily sie nasze pasozytki. Duza wazy 2410 i jest tylko na obserwacji, a mala 1860 i przez kilka dni bedzie w inkubatorze. Nie jest na wsparciu tlenem, ale odzywia sie przez kroploweczke. Ponadto wyglada na to, ze wada serca nie jest az tak powazna, jak oczekiwano. Oczywiscie obie czekaja kolejne badania, ale i tak jest super.
Na glowkach obu szalona burza blond lokow wiec wygladaja dosc smiesznie w pokojach pelnych czarnych greckich lebkow.
Ja po cesarce... coz masakra! Wczorajszy dzien byl pieklem, ale juz jest o niebo lepiej :). Teraz tylko jak glupia, przez 24h na dobe wklejam wzrok w fotki alienek.

Aha! Przy porodzie mala darla sie najbardziej, a do tego zlapala lekarza za palec i nie chciala puscic :)

piątek, 28 października 2011

Final Countdown

Po miesiacu lezakowania w szpitalu przyszedl wkoncu TEN moment :).
01.11.11 (36tc +1d) mamy zaprogramowana cesarke. Ja juz nie moge sie doczekac! Musze przyznac, ze ciaza blizniacza to nie latwy orzech do zgryzienia. Juz dawno zapomnialam, jak to jest czuc sie normalnie... No! ale teraz nie bede narzekac.
Laski juz calkiem calkiem utyte - mala: 2kg, a duza 2,3kg i tylko czekamy zeby je zobaczyc. Cale szczescie nasz lekarz i polozna zalatwili malzowi przepustke na sale operacyjna wiec bedzie ze mna przy krojeniu itp (normalnie jest to absolutnie nielegalne, ale jak to stwierdzil gienek "po tych wszystkich przygodach ciazawych nalezy sie nam").
Ja ku zdziwieniu wszystkich jestem naprawde zrelaksowana choc nie ukrywa, ze troszke martwie sie o mala... NO! ale juz mloda udowodnila, ze jest fajterka wiec damy rade :)

piątek, 7 października 2011

Bezmozgowcy

Zadziwiajace jest jaka ignorancja i chamstwo prezentowana jest w tym kraju. Naprawde nie rozumiem, co jest takiego trudnego w zrozumieniu, ze na oddziale poloznym (nie wspominajac juz o szpitalu) obowiazuje zakaz palenia. To ze pala chamy ojcowie to inna bajka, ALE KOBIETY W CIAZY?!
Owszem, owszem wychodza grzecznie na balkon, ale czemu kurwafa na moja czesc, dymiac mi tymsamym do pokoju? Grrrrr.....

środa, 28 września 2011

Zgaduj zgadula...

...gdzie znowu trafilam? He?

Otoz okazuje sie, ze nadprute rekodzielo koniakowskie + troszke krwii w sluzie oraz wieczorny napad przeokrotnych, paralizujacych skorczy bardzo szybko konczy sie na wczasach w szpitalu.
Malzu w tajemnicy wychodzac do pracy przedzwonil do naszej poloznej i opowiedzial o moich nocnych rewolucjach, a ta stwierdzila, ze dobrze by bylo isc do szpitala- tak na wszelki wypadek. Mozecie sobie wyobrazic jaki bylo moje zdziwienie, gdy po kilku godzinach wpadl do domu malz i zarzadzil ewakuacje...

Teraz urzeduje sie u moich ulubionych poloznych i pielegniarek. Mialam juz zrobiobe USG - mala pieknie podgonila duza. Maja, teraz kolejno po 1600 i 1800 gram. Niestety nie wiadomo jeszcze co sie dzieje z szyjka, ale jak “na zlosc“ po krwi w majciochach ani sladu... Czekamy jeszcze na wyniki badan, faszerujemy sie lekami (przy okazji zrobilismy drugi zastrzyk na pluca) i generalnie robimy wszystko zeby potrzymac jeszcze troche laski na ich prawowitym miejscu.

No i niech mi ktos teraz powie, czy ja nie jestem powalona jak paczka gwozdzi?... Czy jest moze jakas nieznana mi dotad atrakcja, ktorej jeszcze nie wymyslilam sobie na ta ciaze?

wtorek, 27 września 2011

Nie strasz, nie strasz, bo...

No naprawde ta ciaza to jak jazda na gorskiej kolejce. Ja i owszem jestem uzalezniona od adrenaliny, ale zdecydowanie wole ja w bardziej aktywnej formie.

Okazuje sie, ze te nitki/ tasiemki/ sznureczki to i owszem sa szwy, ale nie te wlasciwe. Gienek nacial mi szyjke, co by moc przeciagnac ten prawdziwy szew- stad tez ta cala majtowa wyszywanka... zwyczajnie sie nitki porozpuszczaly. Mamy sie nie  stresowac :) - to nam akurat rewelacyjnie wychodzi, zwlaszcza gdy nie jestesmy zawczasu uprzedzeni o ew odkryciu rekodziela koniakowakiego w moich barchankach :P. Oj opierdziele ja tego naszego gienka przy nastepnej wizycie!

poniedziałek, 26 września 2011

O NIE! TYLKO NIE TO!

No zesz kurwafa! Zdaje sie, ze wlasnie (no nie wiem kidy dokladnie, ale teraz go odkrylam) szew mi poszedl na szyjce... Ja pierdziele! TO O WIELE ZA WCZESNIE! 

Trzese portkami i czekam na malza zeby skontaktowac sie z gienkiem i uzgodnic co robimy.

Jeszcze do tego ten cholerny strajk wszelkich srodkow transportu (rowniez taksowek)...

Normalnie w gaciach mam juz pelno! Blagam byle by nie byl przedwczesny... Ponoc nawet jak pojda szwy to jeszcze nie przesadzone....

JA PIERDOLE!

Zagadka miesiaca

Mam bardzo glupie pytanie (moze ktoras z Was wie): Czy mozna urosnac w ciazy? Juz 3 niezalezne osoby powiedzialy mi, ze jestem duzo wyzsza. Ja rowniez taka sie czuje i nawet moje dzinki sie zrobily przykrotkawe... Moze malzu mi wykreca numer? Czy to moze wuna hormonow i kwasu foliowego, a moze zwyczajnie porozciagaly mi sie stawy cz cos... Na swoj wczesniejszy wzrosn nienazekalam (172 cm), ale nie powiem, ze te kilka cm wiecej nie byloby fajne... Zglupialam...

środa, 21 września 2011

Cher rules!

Znow daje sie we znaki teoria Einsteina. Mam wrazenie, ze czas sie zatrzymal. Najchetniej przespalabym nastepne 2 tygodnie (tak do zamkniecia 32 tyg), a potem kolejne 2, ale jak tu spac??? Duza umiejscowila sie tak nisko, ze swojego laskawego pupsonsa wciska w moje szwy (ala!). Ponadto zdaje sie, ze juz od fetusika ciagnie ja do Irlandii, bo odstawia mi istne River Dance bezustannie kopiac mnie w nerw kulszowy. Bol jest tak paralizujacy, ze lzy same mi ciekna po twarzy, a nogi kurcza sie, jakby ktos puscil przez nie prad - naprawde MASAKA!!!
Do tego mala upodobala sobie gorne rejony mojego brzucha i z zamilowaniem rozpycha mi zebra - cholera z nic nie moge znalezc sobie miejsca. Nie wiem, kiedy ostatnio udalo mi sie polezec w jednej pozycji dluzej niz 20 minut. Nie wspomne juz cofajacego sie jedzenia i piekielnych zgag. Zaluje, ze nie machnelam sobie operacji plastycznej w stylu Cher i nie wycielam dwoch ostatnich zeber...

Z jednej strony chce zeby laski wytrzymaly w brzuchu minimum miesiac, a z drugiej nie moge sie doczekac zeby poczuc sie jak czlowiek, moc normalnie przewrocic sie z boku na bok (bez pomocy malza, ktory niczym greenpeace popycha mnie jak wieloryba zebym mogla sie obrocic), pospac na brzuchu i najesc sie bez konsekwencji...

Eh!

piątek, 16 września 2011

powrot do cywilizacji

Po miesiacu liczenia nierownosci na suficie, ogladaniu idiotycznych programow telewizyjnych i tonach przeczytanych ksiazek wrocilam do cywilizacji. Nareszcie udalo nam sie przerobic nasz internet na bezprzewodowy :). Oczywiscie malzu krzyczy, ze mam nie przesadzac z surfowaniem, bo to niezdrowo, ale przynajmniej mam kontakt z ludzmi :).

Co do lasek to w zasadzie bez wiekszych nowosci.

W poniedzialek zamkniemy 30-ty tydzien. Panny rosna jak trzeba choc jedna lepiej od drugiej. Duza ma juz 1587 gr, zas mala sie zaczela opierdzielac w tym tygodniu, bo przybrala tylko 60 gr - ma 981 gr. Wieksza jak na ten tydzien ma imponujaca wage, ale mala... coz znow zaczelam sie o nia martwic. Chce zeby juz miala 1,2kg! Chce dotrwac do min 32 tygodnia!... no i oczywiscie chcialabym zeby mala nie miala tej cholernej wady serca ( dla scislosci chodzi o dwuujsciowa prawa komore - DORV).

Poki co jestesmy po zastrzyku na plucka, DOPPLER lasek wyszedl super i reszta jest w porzadku, ja zas laduje w siebie tony lekow, na wycieczki zycia wybieram sie do lazienki i lekarza oraz zaciskam nogi ile sie da ;P

PS. Bardzo Wam dziekuje za wszystkie wpisy i kibicowanie :*

Oby do konca wrzesnia, a potem jak najdluzej sie da.

sobota, 13 sierpnia 2011

Klatwa

Czy to kurwa jakas klatwa? Ja juz nie moge! Czy w tej ciazy moze isc cos jeszcze bardziej pod gorke? Powoli opadam z sil... Okazuje sie, ze musimy zostac dluzej w szpitalu i nie wiadomo kiedy wyjdziemy... No! LITOSCI!

Jeszcze mi podmienili (wypisali ja) cudna wspolokatorke na narzekajaca na wszystko (nawet odcien farby na scianie) prukwe...

środa, 10 sierpnia 2011

Tortury

Jaka bezwzgledna tortura jest przykaz lezenia plackiem przez (juz) 5 dni. Cale cialo boli mnie tak okrutnie jakby mnie bejzbolem poobijano. Czuje niby siniaki na kazdym kawaleczku skory, kosci jakby polamane, a do tego napady kaszlu przy  kazdej zmianie pozycji.
Dzis na szczescie mam taryfe ulgowa. Bede mogla usiasc na lozku i nawet przejsc sie kilka krokow... HURRAAA

wtorek, 9 sierpnia 2011

Troche grecka

Najpierw szybkie info (w komentarzach nie moge sie udzielac, bo bloguje z telefonu): w dniu dzisiejszym nasze aliienki skonczyly 24 tygodnie czyli jeszcze 112 dni czekania. Najgorsze, ze mamy zupelny zakaz dotykania brzucha, zeby nie wywolac skurczy wiec nawet poprzytulac ich nie mozemy.

Transfuzja poszla jak po masle i teraz czuje sie duzo lepiej (wkoncu nie trzesa mi sie rece jak narkomanowi na glodzie). Tylko rodzina sie ze mni smieje, ze ja juz nie ich, bo plynie we mnie grecka krew... :D

niedziela, 7 sierpnia 2011

Wszystko w kolejnosci

Tak, tak... wspomnialam urok, sraczke -sponsorem tej przyjemnosci jest literka A jak piec roznych antybiotykow, ktore przyjmuje...(swoja droga wyobrazcie sobie owa przyjemnosc w trzyosobowym pokoju przy uzyciu kaczki)... a teraz czas na przemarsz wojska. Jutro rano dzieki moim spadajacym na leb na szyje hematokrytom robimy transfuzje krwi... No cholera! czy ja to wszystko zbieram w jakiejs letniej promocji?

sobota, 6 sierpnia 2011

Szpitalne rewolucje

No i znowu, jak nie urok to sraczka, albo przemarsz wojska. Jakby nie wystarczylo, ze miesiac temu dowiedzielismy sie, ze mala ma dosc powazna wade serca i po urodzeniu bedzie potrzebowac 1-2 operacje to jeszcze na tydzien trafilam do szpitala. Akurat wtedy gdy urzadalismy w najlepsze chalupe. Szyjka otworzyla sie w najlepsze i duza widac podgladala, co robimy. Docek sie bardzo zmarrtwil i mowil, ze sytuacja jest nieciekawa i moze nawet nie da rady dziewczyn uratowac, ale sie udalo.
Rano mnie szyli. Bol po zabiegu nie do opisania, umieralam, masakra, ale teraz to juz inna historia :)
Nastepne 4 dni sa krytyczne, bo nie wiadomo, jak zareaguje macica, ale wierze, ze musi byc dobrze.
Cale szczescie szpital ma otwarta siec wi-fi i calkiem dobre jadlo :)

niedziela, 10 lipca 2011

ukrop

Litosci!! Ja juz nie moge wytrzymac tych cholernych greckich upalow! Okazuje sie, ze polaczenie brzucha, ktory rosnie w zastraszajacym tempie (co tydzien odrzucam kolejna garderobe, w ktora sie nie mieszcze. Te nasze dziewczyny to naprawde alienki! Zupelnie przejely kontrole nad moim cialem) oraz ilosci kresek na termometrze daje naprawde wybuchowa mieszanke. No i jeszcze ten chwilowy zakaz kapieli w morzu! Eh...

Doobrze, ze wczoraj udalo nam sie zamowic normalne lozko, bo spanie w 4 osoby na 110cm jest z lekka nie mozliwe. Nie wspominajac juz o moich przerazliwych bolach kregoslupa - uraz z przed 5 lat daje sie w znaki :(

czwartek, 7 lipca 2011

seksowna mamuska

Nie zebym faktycznie mogla sie takowa nazwac, ale musze przyznac, ze sie sobie bardzo w tej ciazy podobam. To nic, ze brzucho mam wielkosci malego hipka (pepek juz mi calkiem wylaz)! Ja sie naprawde bardzo sobie podobam.
Byc moze przyczyna sa wakacje w owej hormonalnej oazie (nic a nic nie mam hustawek nastrojow) oraz to, ze ciaza, mimo swoich okrutnych zawirowan i stresow zwiazanych ze zdrowiem lasek, przynosi nam wiele spokoju. Ta ciagla walka o zafasolenie byla naprawde wyczerpujaca - glownie psychicznie i nie raz znajdowalam sie w totalnym dolku nienawidzac wszystkich wokolo (najbardziej wlasnej osoby). Malzu tez cierpial przez te wszystkie podchody.
Teraz (mimo wszystko) mamy prawdziwy spokoj i blogosc, a do tego tak do siebie cwierkamy - nikt by nie uwierzyl, ze jestesmy w dlugoletnim zwiazku, a do tego (prawie) stare dupy.

Fakt mamy bardzo duzo zmartwien i nie raz nie dwa dostajemy mini zawalow, ale mimo wszystko nas to bardziej spaja. Ja zas... naprawde siebie lubie. Mam ochote ladnie wygladac, miec zrobiony wlos i pazur. Naprawde czuje sie ze soba fajnie i seksi (fakt hormony ciazowe robia swoje i jakby sie dalo to bzyczyla bym mojego malza non-stop)... Lubie sie.

I niech mi tu ktos teraz powie, ze z alienkami jest cos nie tak? Ja czuje cala soba, ze wszystko gra, a kobiecy instynkt to nie jest jakistam pikus maly! O!

środa, 6 lipca 2011

amnio

Zanim zaczne niemily temat chcialabym oficjalnie oglosic, ze zdjecia sukienki beda zapostowane jak tylko sama jakies otrzymam :). Niebardzo to bylo technicznie mozliwe zeby sobie samej cykac zdjecia i (jak to mawia moja siostrzenica) sie slubic wiec zwyczajnie musze czekac na fotki od gosci.

No a teraz wracam do przemilego tematu czyli "witaj kolejna iglo". Cos mi sie zdaje, ze chyba juz do konca zycia beda mnie przesladowac chorzy doktorzy... Otoz, jak juz wczesniej wspomnialam, dzieki wielkiej laskowosci bufonowatego doktora Chuja (tak zostal oficjalnie mianowany - nawet w niewielkim geremium lekarskim), ktory przeprowadzal biopsje lozyska nasza "podroz poslubna" spedzilismy wycieczkujac sie po zaprzyjaznionych lekarzach i szpitalach. Wspomniani wlasnie uradzili, ze jednak bez amnio sie nie obejdzie. Na cale szczescie dzieki bardzo fachowemu przjacielowi znajomego gienka (nie tego ktory prowadzi nasza ciaze) w ten poniedzialek zostal pobrany plyn z obu workow plodowych stosujac tylko jedno naklucie. Tak wlasnie - doktor Fachowiec wbil igle tylko raz!
Jak do tego doszlo....W poniedzialek mielismy miec tylko konsultacje u przyjaciela gienka, ale skonczylo sie wlasnie na amniopunkcji. Nasz zaprzyjazniony gienek - oficjalnie nazwany przeze mnie doktorem Tato, a dlaczego zaraz sie dowiecie- nie dosc, ze zalatwil nam na boku, for free konsultacje w szpitalu u swojego przyjaciela (doktora Fachowaca) to jeszcze sam sie stawil w tym szpitalu o 8 rano zeby pojsc z nami na wizyte. Najpierw byl przy USG, potem w kawiarni tlumaczyl nam wszystko przez 2 godziny (dodam, ze mielismy o niego wizyte w czwartek, a poniewaz nie byl pewny wynikow to w weekend przeczytal chyba wszystkie mozliwe ksiazki medyczne, zeby znalezc cos, co moze nam pomoc) zarzucajac nas wycinkami z roznych artykulow. Nastepnie kolejna godzine przesiedzial z nami w poczekalni zeby ew. nas uspokajac oraz byl przy zabiegu... NO! generalnie zachowal sie jak tato (stad wlasnie jego "imie"). Teraz pozostalo nam wszystkim czekanie. Nasi (wszyscy) lekarze stwierdzili, ze zgarnelismy caly pakiet, bo nie dosc, ze przeszlismy przez IVF to jeszcze zaliczamy WSZELKIE mozliwe badania...

Generalnie ani ja, ani malzu sie nie martwimy. Mamy oboje przeczucie, ze wszystko gra, co w zasadzie niejako stwierdzil rowniez doktor Tato. Powiedzial, ze kobiece przeczucia nie biora sie z nikad i tez sie my zdaje, ze wyniki beda dobre. Badania sa tylko po to zeby miec 100% pewnosci.
No to czekamy... znowu... kolejny miesiac... eh.... Niech tylko sie male urodza, a takiego klapa ode mnie dostana za chec zworcenia na siebie uwagi, ze sie od razu popamietaja! Az te male! Kurkova (tak przezywam mala za jej przepukline pepkowa, bo przez nie skonczy jak Karolina Kurkova - bez pepka) i Victorinox (a tak duza, jest w brzuchu tak kokretnie poskladana - wlasne kolana ma w swoich oczach, ze ni jak idzie obejdzec jej buzke)!

A! I dziewczyny te, ktore byc moze stoja przed podjeciem decyzji o amnio informuje:
Nie boli bardziej niz pobranie krwi - bez porownania do biopsji lozyska po ktorej przez 3 dni nie bardzo moglam sie ruszyc, a ryzyko jest mniejsze niz 1% (biopsja ma 4) wiec sie nie bojcie. Po zabiegu lekarz powiedzial, ze nawet nie musze brac antybiotykow i jakos specjalnie lezakowac.. zwyczajnie powrot do normalnego zycia.

Trzymajcie za nas kciuki, bo juz naprawde mam dosc wizyt u lekarzy (nie wazne jak milych)

piątek, 24 czerwca 2011

pani P.

Juz po ptokach!

Slub sie odbyl i dzis wyjezdzaja ostatnie niedobitki z Polski. Musze przyznac, ze bardzo nam sie udalo cale przedsiewziecie. Oczywiscie nie obylo sie bez drobnych niedociagniec, ale kto by na to zwracal uwage. Naprawde swietnie sie bawilismy i tylko szkoda, ze te nasze mini wakacje tak szybko sie skonczyly. Teraz miesiac czekania i znow zawita do nas miesiac wolnego :) , ktorego wiekszosc spedzimy na urzadzaniu mieszkania. Czeka na nas malowanie, instalacja kominka, urzadzenie biura i biblioteczki oraz oczywiscie pokoju dla dziewczyn.

A co do dzieciowych tematow...coz wyglada na to, ze zgarniamy pelna pule przeszkod i zmartwien. W srode, 5 minut po byciu wniesiona przez prog, otrzymalam telefon od naszej poloznej z informacja, ze biopsja lozyska nie do konca sie udala tj. faktycznie nie ma zadnych aberracji chromosomowych (TO JEST NAJWAZNIEJSZE), ale do dokladnych badan genetycznych nie wystarczylo im materialu, bo jedna z probek okazala sie za mala ("BARDZO CI KURWA DZIEKUJE DZIADZIE KONOWALE ZWACYM SIE LEKARZEM" - zabije goscia jak go jeszcze raz spotkam). Druga zas wykazuje mozaikowatosc (czy cos w tym stylu) genow, co tak naprawde moze nic nie oznaczac, bo to ze z lozyskiem jest cos nie tak to nie znaczy, ze i z fetusikiem. Powiedziala nam, ze byc moze bedziemy musieli sie zdecydowac na amniopunkcje. Mozecie sobie wyobrazic, jaka rzadza mordu zapalalam wobec przeprowadzajacego zabieg CVS szarlatana... Co za konowal! Badanie bylo nie dosc, ze ryzykowne to jeszcze BAAAAAARDZO kosztowne, a i sam lekarz straszny cham i po co to wszystko ja sie pytam?!

Coz stwierdzilam, ze nawet nie ma mowy o amnio! Skoro dziewczyny beda zyc w (nawet jakotakim) zdrowiu to juz reszta mnie nie interesuje. Nie zgadadzam sie i juz! Potrzebne mi to jak 5 kolo u wozu.

Obgadalismy sprawe szczegolowo z nasza polozna, siostra malza, ktora jest lekarzem, laborantami ze wspomnianego laboratorium genetycznego i zaprzyjaznionego ginekologa i doszlismy do wniosku, ze nic a nic nie zamierzamy sie stresowac, bo w zasadzie to nie ma czym. W przyszlym tygodniu pojdziemy na dodatkowe szczegolowe badanie USG (juz u innego gienka niz ten konowal) i wtedy jezeli EWENTUALNIE beda wskazania to EWENTUALNIE wykonamy amnio, ale tak dla sportu to nie damy sie kluc. Ja wiem i czuje, ze z laskami wszystko jest ok wiec niech sie ten glupi konowal od nas odpieprzy!!!

Wiele par nie ma tak naprawde pojecia o stanie genow swoich pociech. Ponadto ani w mojej, ani w malza rodzinie nie bylo zadnych chorob genetycznych wiec, ze tak powiem GOOSFRABA i ZERO STRESU!

Znam wiele histori o tym, jak lekarze stwierdzili, ze dziecko nie ma szans, a rodzilo sie zupelnie zdrowe. Nie dalej jak 3 dni temu kolezanka opowiadala mi o swojej przyjaciolce, ktora uslyszla po pierszym powaznym USG, ze jej dziecko jest zupelnie zdeformowane. Oprocz braku palcy u rok lekarz doszukal sie zmian w twarzoczaszcze, braku waznych organow itp, zalecil natychmiastowe przerwanie ciazy. Nie dala sie i poszla do innego lekarza, ktory stwierdzil, ze wszystko jest w jak najlepszym porzadku i jak najbardziej na miejscu. Dzis ma zdrowego dzidziusia :D... Niektorzy lekarze naprawde nadaja sie tylko i wylacznie do pchania karuzeli.

poniedziałek, 6 czerwca 2011

uszkodzona mama

Mam tak poruszone nerwy, ze dzis bedzie drugi wpis...

Zastanawiam sie czy to ja jedna jedyna jestem okrutna corka i nie umiem sie dogadac z wlasna mama? Nie rozumiem czasem tej kobiety. Mam wrazenie, ze uwielbia sobie umniejszac... Zawsze w trakcie rozmowy rzuci taki tekst, ze mam ochote z nerwow odgryzc sobie jezyk zeby tylko nie powiedziec czegos, czego potem moge zalowac. Mama w 5 sekund potrafi doprowadzic mnie do szewskiej pasji. Starsza siostra nie ma takich problemow z dogadaniem sie, a ja... corka wyrodna jestem.

Dzisiaj na przyklad rozwalila mnie pytaniem "To po co Ty w ogole bierzesz ten slub? Po co te cale ceregiele?". Tak zareagowala na moje stwierdzenie, ze sam slub nic dla mnie nie zmienia. Nie poczuje sie nagle wazniejsza czy tez wartosciowa, ze jestesmy na takim etapie w zwiazku, ze czuje sie pewnie. W sercu nic mi sie nie zmieni... i tu foch mojej mamy pt. "Po co?"

Co wiecej, spytala mnie o grecka tradycje odnosnie imion. Powiedzialam jej jaka jest tradycja, ale ze to tak naprawde nic nie jest ustalone... Stwierdzila, ze sobie nie zyczy zeby ktoras z dziewczyn dostala imie po niej - jak w ogole mogla cos takiego powiedziec?! Powiedzialam jej, ze bardzo mnie tym rani i spytalam czy naprawde nie chce, czy tylko tak z kokieteria to mowi. Stwierdzila, ze od tak bez zastanowienia to powiedziala... No zalamka! Czasem nawet nie mam sily zareagowac na to co mowi.

Ja rozumiem, ze miala bardzo trudne dziecinstwo i zdrada ojca nie ultwila jej zycia, ale nigdy nie zaakceptyje tego, ze uwaza sie za "gorsza", "glupsza" itp. itp...a wiecznie ma takie podejscie! Wielokrotnie jej mowilam, ze jest z niej super babka, ale mama z wielkim zamilowaniem non-stop sobie umniejsza. Wkurza mnie tym przeokrutnie!!! Nie mam sily jej co sekunde udowadniac, ze ma wartosc, ze jest wazna... mysle, ze mam powinna isc do jakiegos terapeuty i nie mowie tego z przekasem, ze jest niezrownowazona i musi sie leczyc. Bardzo by jej taki psycholog pomogl.

My wszystkie (3 siostry) ciezko znioslysmy 20 lat zdrady ojca i jego podejscia do nas. Srodkowa siostra poszla na terapie, najstarsza w pewnym momencie zupelnie odciela sie od rodziny, a ja znalazlam praiwe-malza, ktory mi pomogl odzyskac rownowage. Mysle, ze teraz mama potrzebuje pomocy. Ja jej tego nie moge zasugerowac, bo wezmie to do siebie i znow sobie umniejszy... ech! Mam teraz ochote wpieprzyc ojcu!

5:39

Hej! Co jest grane?! To juz drugi tydzien, jak dzien w dzien budze sie o 5:39 i nawet minutki wczesnie/pozniej. Mozna by wg. moich pobudek ustawiac zegarki szwajcarskie. Najgorsze jest to, ze nie wazne jest, o ktorej pojde spac... 5:39 jest moim przeklenstwem. Cos mi sie zdaje, ze szanowne corki urzadzaja mi taka musztre. Eh!... Ja chce spac! - przynajmniej poki jeszcze moge :)

poniedziałek, 30 maja 2011

kolo gospodyn wiejskich

Ja juz nie wiem, co jest grane?! Te moje dwie malpy chyba mi wyrosna na jakies bulimiczki lub zapalczywe czlonkinie kola gospodyn wiejskich. Juz drugi trymest a ja takie hafty odwalam, ze we wszystkich Cepeliach swiata nie uraczysz takiej sztuki.
Co i raz odrzucam produkty wywolujace wymioty i niewiele mi juz tego zostalo. Nie bardzo mam jak uraczyc dziewczyny pelnowartosciowa dieta skoro polowa piramidy zywnosciowej jest nie dla mnie. Juz myslalam, ze sie uspokoilo to cale towarzystwo, ale po zeszlo-poniedzialkowej biopsji wszystko wrocilo w pelnym rozkwicie :(.... NO LITOSCI! Mam nadzieje, ze do slubu sie to jakos unormuje, bo suknie mam w pieknym jednoliym kolorze kosci sloniowej i chcialabym zeby tak zostalo. Nie potrzebne mi sa zadne ludowe akcenty... Grrr...

A skoro juz w temacie spotkan z Neptunem jestem to musze stwierdzic, ze uwielbiam facetow pijacych za zdrowie swoich corek. Ja jestem 3 corka, co nie bardzo ucieszylo mojego ojca i postanowil sie wyekspediowac w ramiona jakiejs prukwy na dobre kilkanascie lat. W zwiazku z tym zawsze czulam sie gorsza i niedowartosciowana, bo brak mi bylo dzwonka miedzy nogami i tak oto nic mnie bardziej nie uszczesliwilo jak moj prawie-malz pijacy na umor za zdrowie lasek i z radochy, ze obie to dziewczyny.
Tak naprawde wszystko mu bylo jedno czy to beda XX czy XY, ale chcialy aby oba wklady mialy ta sama plec... stad tez jego piatkowe szalenstwo alkoholowe. Wybral sie w weekend na mini-kawalerski ze swoimi przyjaciolmi i wtedy tez po raz pierwszy poinformowal ich o tym, ze nam rosna 2 alieny plci zenskiej. Zmasakrowal sie okrutnie, a generalnie jest niepijacy... Dla mnie piatkowa noc byla mocno nieprzespana, bo co i raz odbieralam telefony od malza, ktory krzyczal mi w sluchawke, jak to mnie kocha i jak sie cieszy z ksiezniczek. W tym wszystkim wtorowali mu znajomi... Masakra... chyba sie bedzie przez tydzien kurowal...
W niedziele nawet oswiadczyl mi, ze chyba ma syndrom Covada... calkiem go juz powalilo.


czwartek, 26 maja 2011

dzien matki


O MATKO!!!

po 3 dniach stanu zawalowego, zestarzeniu sie w oka mgnieniu o dobre 15 lat, zupelnej insomni i wszelkich mozliwych formach stresu dostalismy najpiekniejszy prezent na Dzien Matki :)

Wyniki z laboratorium przyszly dzien wczesniej wiec od razu zadzwonili do nas z gabinetu.

Oba dzieciaki sa ZDROWE!!!!

Wyniki naszych wstepnych badan maja dokladnosc 99% i jest tylko 1%, ze ten szczegolowy moze dac inny rezultat :D

A z dodatkowych niusow.... bedzie w domu duuuuzo warkoczykow, bo oba fetusiki to dziewczyny. Czyli wg. greckiej tradycji bedzie to Antonia i Walentyna (imiona babc) - Toska i Luska, ktora przez swoja przepukline pepkowa stresujaca nas tak okrutnie od 3 dni bedzie przeze mnie zwana Fredzlem lub Flaczkiem. Lobuzica jedna! Po matce tak ma ;P


Coz za piekne wiadomosci! Az tak nie cieszyly mnie wyniki pierwszej bety-HCG, jak te!
JESTEM W NIEBIE!

Dziekuje Wam wszystkim za wsparcie! JESTESCIE BOSKIE/CY!!!!!

Po raz kolejny...taniec szczecia...

wtorek, 24 maja 2011

powoli umierajac

Boze....

nie wiem jaki cudem jestem w stanie to pisac... to chyba moja nowa forma placzu, bo na ten normalny nie mam juz lez...

Ukradziono mi wlasnie oddech, sen i wszelkie odruchy fizjologiczne... tak zostanie az do piatku...

Wczoraj mialam drugie badanie prenatalne, bo to pierwsze z przed tygodnia pozostawialo watpliwosci... i niestety jest 25% szans (nie wiem jak to mozna nazwac szansa! to slowo kojarzy sie z czyms pozytywnym), ze maly blizniak ma aberacje chromosomowa - trisomnia T18 czyli tzw. zespol Edwards'a. Nie jestem w stanie tlumaczyc na czym to polega... nie jest to cos z czym rodzice moga walczyc, no bo jak walczyc ze... KURWA NO! NIE ZGADZAM SIE!

Wczoraj pobrali wycinki lozysk (na wszelki wypadek obydwoch) - dosyc nieprzyjemne badanie (CVS) - i teraz czekamy na wstepne wyniki z laboratorium.

Na WSTEPNE (masakra) czekamy do piatku, a potem kolejne 3 tygodnie...

JA PIERDOLE! Nie mam juz czym plakac...


PS. Jesli teraz jakis pieprzony zdewocialy troll zacznie mi pierdolic, ze to kara boska za in-vitro to przysiegam!- odszukam po adresie IP i wydre serce golymi rekami temu baranowi, bo widocznie NA NIE NIE ZASLUGUJE !

środa, 18 maja 2011

powrot cory marnotrawnej

Po pierwsze bardzo Was wszystkie przepraszam za pakiet dodatkowych zmartwien i dziekuje za maile i smski. Juz sie z wszystkiego tlumacze...

Moja dluga nieobecnosc nie mozna zwalic na jedynie na dwojke alienow, ktora przejela kontrole nad moim organizmem i postanowila sie nieco zabawic moim kosztem.

1. W trakcie Wielkanocy mielismy nieprzyjemny incydent tj. zagrozenie poronienia. Krwotok byl na tyle duzy, a oderwanie sie pecherzy na tyle powazne, ze przykulo mnie to do lozka na bardzo dlugi okres. Dopiero podczas zeszlo-tygodniowego USG wyszlo, ze "stara" krew juz sie calkowicie wchlonela i powoli mozna zaczac mowic o zazegnanym zagrozeniu. Jednak prawie-malzu i tak nie pozwala mi na zadne wyjscia, przemeczanie sie itp. Chalupa juz calkowicie zarosla brudem, a wycieczka do lekarza jest dla mnie MEGA wypadem.

2. Ponadto od czasu, jak zniklam z bloga walcze z okrutnymi nudnosciami - nie to nie jest wersja standardowa. Niestety sa dni, gdy nawet woda okazuje sie produktem ciezkostrawnym. Moj gienek z powodu odwodnienia byl gotowy wpisac mnie do szpitala, ale udalo mi sie wymigac. Teraz powolutku stan mi sie poprawia, choc ZAWSZE 2 dni w tygodniu sa absolutnie kryzysowe - tj. rzygam od samego powietrza. Ponoc tak jest przy ciazy blizniaczej, a do tego pierwszej. Niektore kobiety cierpia na hiper-nudnosci i gienek stwierdzil, ze ja do takiej grupy wlasnie naleze. Cale szczescie polozna polecila mi pigulki z wyciagu z imbiru, ktore troszeczke lagodza objawy. Generalnie powiem Wam, ze masakra jest z tymi wymiotami - od poczatku ciazy schudlam juz 4 kg.

3. Jak juz wiecie za miesiac sie z prawie-malzem hajtamy wiec szalenstwo przygotowan slubnych jest w punkcie kulminacyjnym. Wiekszosc oczywiscie zalatwia malz, ja tylko ruszam palcem i mowie co chce, ale i tak roboty z tym co niemiara.

4. No i nie wspomne nawet o wszystkich badaniach i wizytach u lekarzy. Najpierw stres czy serdka beda bily, potem to cale zagrozenie poronienia, a teraz doszly nam zmartwienia zw. z ew. mutacjami chromosomow. Wczoraj wlasnie bylismy na bardzo dokladnych badaniach. Gienek nr. 2 wymeczyl moj brzuch tak okrutnie (USG trwalo 1h), ze reszte dnia spedzilam przed swiatynia neptuna zwracajac morzu me organy. Sa oczywiscie pozytywy - jedno z alienow (Fetus 2) jest zdrowe tj. bez prawdopodobienstwa zespolu DOWNa czy tez innych anomali genetycznych. Drugie (Fetus 1) niestety jest zbyt malym dupkiem (ich roznica wieku to 3 dni) i nie mozna bylo sprawdzic wszystkich markerow, takze badanie jest do powtorki w poniedzialek. Nie jestem z tego szalenie zadowolona, bo nie dosc, ze zawsze jest niemaly stres to jeszcze to gniecenie brzucha. Gienek 2 byl tak niedelikatny, ze widac bylo na monitorze, jak alieny sie na niego wkurzaly i machalu rekami i nogami... Coz...

JESZCZE RAZ KOCHANE WYBACZCIE!!! Mam nadzieje, ze niejako jestem troszke wytlumaczona. W miare mozliwosci bede sie czesciej wpisywac, a jak juz mina mi nudnosc to bede calkiem na bierzaco. Teraz jednak wybaczcie, musze zakonczyc ten wpis, bo juz przywoluja mnie na modlitwy do Neptuna.

Buziaczki i dziekuje za troske!


Na koniec, sie troche pochwale zdjeciami z wczorajszego USG :)

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

...

Niestety nasza wspaniala wycieczka na wyspe Syros juz sie zakonczyla. Sprawy slubne zalatwione choc mamy problem ze znalezieniem fotografa i sfinalizowaniem papierkowej roboty, ale wszystko w swoim czasie :). Tymczasem powoli mija ostatni dzien mojej wolnosci. Juz jutro ide do roboty, ale dzis wieczorem czeka mnie jeszcze USG potwierdzajace te mozliwosc. Musze przyznac, ze troche sie stresuje, bo mijescami nasza podroz nie byla latwa, a dodatkowo mam troche cisnienia zwiazanego z dniem jutrzejszym. NO! nie ma co sie martwic za wszczasu...zobaczymy wieczorem :)

A w miedzyczasie probka tego co ew. moze mnie czekac w przyszlosci tj.:

To, czego nauczyła mnie moja mama

Moja mama nauczyła mnie wiele. Od wczesnej młodości sączyła we mnie wiedzę, jaka się nie śniła filozofom...

Nauczyła mnie doceniać dobrze wykonaną pracę "Jeśli zamierzacie się pozabijać, zróbcie to na zewnątrz - przed chwilą skończyłam sprzątać!"

Nauczyła mnie religii "Lepiej się módl, żeby na dywanie nie było śladu"

Nauczyła mnie podróży w czasie "Jeśli się nie wyprostujesz, strzelę cię tak, że się znajdziesz w przyszłym tygodniu!"

Nauczyła mnie logiki "Dlaczego? Bo ja tak powiedziałam!"

Nauczyła mnie przewidywania "Tylko załóż czystą bieliznę, na wypadek gdybyś miał wypadek"

Nauczyła mnie ironii "śmiej się, a zaraz ci dam powód do płaczu!"

Nauczyła mnie tajemniczego zjawiska osmozy "Zamknij się i jedz kolację!"

Nauczyła mnie wiele o wytrzymałości "Będziesz tu siedział, póki nie zjesz tego szpinaku"

Uczyła mnie meteorologii "Wygląda, jakby tornado przeszło przez twój pokój"

Nauczyła mnie o zagadnieniach fizyki "Gdybym krzyczała, że spada na ciebie meteor, czy byś raczył mnie wysłuchać?"

Nauczyła mnie hipokryzji "Powtarzałam ci milion razy - nie wyolbrzymiaj!"

Nauczyła mnie o kręgu życia "Wydałam cię na ten świat, to mogę i na tamten"

Nauczyła mnie modyfikacji zachowań "Przestań zachowywać się jak twój ojciec!"

Nauczyła mnie zazdrości "Są miliony dzieci, które mają mniej szczęścia i nie mają takich wspaniałych rodziców jak ty!"

:)

środa, 6 kwietnia 2011

alien

Nidgy nie przypuszczalam, ze moj malz bedzie zdziubdzialym, slodziusienkim i absolutnie pitupasnym tatunciem....ale jest! Dzis rano odstawil focha po tym jak skomentowalam moje mdlosciu stwierdzeniem, ze mam w srodku male alieny, ktore przejely kontrole nad moim cialem. Nie moglam nawet przyrownac ich do Einsteina, bo byl za malo reprezentacyjny- jesli chodzi o wyglad. Udobruchalam malza dopiero stwierdzeniem, ze sa piekne i madre, i absolutnie NAJ NAJ we wszystkim... Zdaje sie, ze nici z zakupu ciazowo-alienowej koszulki :(.


Jedno jest pewne! On zupelnie zwariowal na punkcie mojego bycia w ciazy. W dniu wczorajszym, w zwiazku z moim ew. krwiakiem, urwal sie z roboty zeby pojechac na zakupy (normalnie ja jestem odpowiedzialna za ta czesc obowiazkow domowych). Za pewne kazda z was przezyla dostawe zapasow wojennych, bo tylko tak moge okreslic to co przywiozl do domu. Prosba "Prosze, kup mi krakersy, bo slyszalam, ze pomagaja walczyc z mdlosciami" poskutkowala tym, ze obecnie w szafce mam pelen przeglad rynku owych produktow - wszyscy dostepni producenci, wszystkie mozliwe smaki, ksztalty, struktury, opakowania... - NO WSZYSTKO CO SIE DA! A imbir? chyba do konca zycia mi go wystarczy....

Fajny z niego chlop i dba jak malo ktory, ale przy nim napewno nie bede mogla byc wyrodna matka, bo najwyrazniej kupki naszego dziecka/ci beda rozowe.

wtorek, 5 kwietnia 2011

pobite gary!

Pobite gary! Ja sie tak nie bawie! Jestes u Pani! itp. itd.

Postuluje za podzialem obawiazkow pomiedzy rodzicami. Ja juz nie daje rady! Jak ja mam dostarczac produktow odzywczych swoim malym gnojkom, jak kazde otwarcie lodowki skutukuje odrzutem wymiotnym niczym filmowy kopniak z pol obrotu Chucka Norrisa?! Normalnie moglabym teraz byc kaskaderka i dublowac strzaly z shot-guna. Wystarczy, ze ktos mi pokaze miecho, a ja juz leeeeeeece.... To jest jakis blad systemu! Naprawde nieprzemyslane! No! ja przeciez musze wkoncu cos zjesc! Myslalam, ze zamowione kluchy z czerwonym sosikiem mi pomoga, ale gdzie tam! Muli mnie tak, ze jeszcze troche i odwale haft w stylu koniakowskich stringow...

Zdaje mi sie, ze zostalam uprowadzona przez kosmitow, ktorzy kontroluja moje cialo, a uscislajac zoladek, i maja z tego super polewke! Kto by pomyslal, ze gnosjtwo takie male, a tak juz sie rzadzi!

Pomocy.... moze (ponoc zbawienna) herbatka z imbiru da rade? Naprawde nie wiem co moj malzu zrobi, ale MUSI zdobyc dla mnie swiezy imbir! Moze nawet przekopac sie po niego do Chin - nie interesuje mnie to! Nie chce byc podla heksa, ale cala noc snilo mi sie, ze rzygam i non-stop budzilam sie przerazona, ze to moze byc prawda i wlasnie dekoruje swojego faceta porannym rogalem..

A TAK W OGOLE TO KTO TO NAZWAL PORANNYMI NUDNOSCIAMI?! - to jakies kpiny! to sa 24h nudnosci!

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

czarna dziura iiii......

Dzisiejszy dzien zasluguje na poruszenie kilku tematow.

1. Bylismy na naszym pierwszym USG i jedno jest pewne - jestem w ciazy, choc jak dla mnie ciezko to wywnioskowac z przygladania sie dwom czarnym dziurom (to okreslenie totalnie przerazilo moja mame). Wiadomo na tym etapie ciazy niewiele wiecej widac tylko.... kosmiczna wojne mrowek, a posrod niej, zagubione gdzies czarne dziury. Sa dwie, co moze oznaczac, ze jest to ciaza bielizniacza, ALE moze byc, ze ta mniejsza plama moze nie byc mlodszym rodzenstwem (ponoc nawet kilkagodzinny rozstrzal w czasie implantacji ma wplyw na roznice w wymiarach plodow) lub krwiakiem. Poniewaz jest szansa, ze to ta druga opcja musze byc bardzo grzeczna w tym tygodniu i nie szalec z np. sprzataniem chalupy , jak to laskawa bylam uczynic w weekend.

2. Wykrakalam sobie objawy. Po wizycie u gienka poszlam omowic szczegoly umowy o prace (zaczynam w przyszly wtorek, godziny pracy sa super :) ). Po owym spotkaniu uraczylam sie herbatka z kawiarni i niczym za dotknieciem magicznej rozdzki zaczelo mnie mulic na wszelkie mozliwe sposoby. Nie daje juz rady. Jakby mi ktos wepchnal gabke do gardla. Haftnela bym sobie, ale widac nie jest mi to dane. Obecnie bekanie jest jedynym moim substytutem rzygania, a bekam ja zawodowy chlej z przydroznego pubu (cos co mi sie nigdy nie zdarzalo). Mam nadzieje, ze uda mi sie jakos nad tym zapanowac, bo inaczej bedzie kiepsko. Juz planuje herbatke z imbiru (ponoc pomaga).

3. Udalam sie do apteki celem nabycia farby do wlosow, ktora nie zawiera amoniaku, silikonu i jakistam toksycznych olei, bo moj rudy leb zaczyna wolac o pomste do nieba. Kto by pomyslal, ze wlosy w ciazy TAK SZYBKO rosna? Oczywiscie przed podjeciem decyzji poradzilam sie gienka i sprawdzilam kilka grup dyskusyjnych pelnych wujkow (raczej cioci) dobra rada. Musze przyznac, ze poziom zabobonow przeszedl moje wszelkie wyobrazenia. Juz wczesniej, po otrzymaniu serii przypadkowych znakow stylu "#$%$%^^", ktore to mialy byc pozytywnymi fluidkami pomogajacymi mi zajsc w ciaze (gdyby to ja wiedziala, ze to takie proste nie poszlabym z malzem na IVF), ze z ludzmi jest cos nie tak.... Teraz jednak... sama nie wiem co myslec. Otoz...wg. madrosci internetowych, gdy matka w trakcie ciazy farbuje wlosy to dziecko rodzi sie rude! Cholera, a co jak sie jest rudym z natury? wychodzi zielone? Moze nie powinnam ogladac tez filmach o kosmitach, bo mi wyjdzie maly alien?... Nie wiem... chyba wyrodna matka jestem, ale takie bajki mnie nie biora. A Wy, o jakich ciekawych zabobonach mialyscie okazje uslyszec?

sobota, 2 kwietnia 2011

zdzira z drugiego pietra

Nie wiem czy kiedykolwiek ktos tak mnie doprowadzal do szalu, jak pewna lala z naszego bloku, No! ale zanim zabiore sie za szczegoly wspomne, ze w Grecji nie ma spoldzielni tj. spoldzielnia jest na jeden blok i wszyscy sie zajmuja sprawami administracyjnymi. Mieszkan u nas jest niewiele, bo raptem 6, ale to jeszcze bardziej utrudnia sprawe.

A teraz wracam do gowniary z drugiego pietra.
1. Ta zdzira nie placi czynszu, co oznacza, ze czesto gesto w kasie nie ma pieniedzy na zakup oleju do ogrzania budynku. Oczywisci pannie nie przeszkadza to w hajcowaniu kaloryferami caly dzien. Ma najwieksze zuzycie oleju opalowego. My dopiero na to lato planujemy montaz kominka wiec nie mamy czym sie dogrzac. Niby Grecja wiec i po co, ale czasem bywa zimno, zwlaszcza jak wieje meltemi.
2. Kupila sobie psa. Oczywiscie glupia pipa nie wie, jak sie nim zajac (uwazam, ze pewni ludzie nie powinni miec ani dzieci, ani zwierzat, bo ich poziom nieodpowiedzialnosci przekracza wszelkie mozliwosci). Widocznie zwierz jej przeszkadza wiec zamyka go na balkonie, co skutkuje 24 godzinnym szczekaniem i zawodzeniem psa. Ponadto, widac wychodzi z zalozenia, ze nie ma sensu wychodzic z nim na spacer, bo piesu zalatwia sie na balkonie - aromat przeuroczy!

Normalnie mam ochote ja jebnac - sorry za slownictwo, ale juz nie daje rady. Podejscie reszty mieszkancow...... coz tez sie wkurwiaja, ale nic z tym nie robia - takie typowo greckie. Dzis nie dalam rady i poszlam do tej pindy, bo oczywiscie jest juz prawie 24.00 a pies szczeka od dobrych dwoch godzin. Mowie jej: "zrob cos z tym psem, bo nie daje juz rady, calymi wieczorami szczeka, rano szczeka... Kiedy czlowiek ma odpoczac i sie wyspac?"Jak myslicie jak ta dziunka zareagowala? Zapytala w jakich godzinach szczeka, bo wieczorem przeciez jest cicho. No myslalam, ze ta lale zrzuce ze schodow. Prawie-malzy tez ma ochote ja zabic. Reszta bloku rowniez... Cos trzeba z ta pipa zrobic, bo inaczek skonczy sie to zle! - i dla niej i dla mnie, bo nie widzi mi sie wiezienny porod.

A co do przyjemnosci: dostalam prace - kolejna, ale tym razem fajna!
Ta pierwsza mialam zaczac w poniedzialek. 2h dojazd, 8 godzin nawijania przez telefon i do tego beznadziejna placa oraz idiotyczne stanowisko... to obecna jest blisko :) i fajne stanowisko w super firmie. W poniedzialek po USG ide omowic szczegoly umowy.

Z ciazowych tematow: objawow brak - nie liczac ciaglego zmeczenia i glodu. Nigdy nie przypuszczalam, ze moge tyle jesc :) Na szczescie nie mam ochoty na slodycze choc dzis skubnelam kawalek ciasta typu BROWNIE, ktory upieklam dla malza, ale to bardziej w ramach sprowbowania czy dobre. Generalnie chce mi sie kwasnych i pikantnych rzeczy :D. Najlepsze sa dla mnie orzeszki ziemne w otoczcce wasabi lub wasabi samo w sobie - wiem, troche hardkorowo, ale obecnie moj zoladek nie nalezy do mnie.

środa, 30 marca 2011

"NIE"-uspokajacz

No i juz jestesmy po wizycie. Wygladala ona bardziej jak psychoterapia niz badanie, ale luzik. Opowiedzielismy gienkowi o swoich bolach, a on powiedzial zebysmy wyluzowali. Generalnie stwierdzil, ze robienie bety nie ma sensu, bo ciezko bedzie wyliczyc czy dobrze rosnie - teoretycznie powinna sie podwajac co 48h. No i wlasnie! Mowie wiec gienkowi, ze ta moja druga sie nie podwoila, a ten wypala, ze to laboratorium nie jest dokladne i ze pierwszy wynik moglam miec np. na poziomie 120, a nie 175. NOSZ KURWASZ!!! Jak to nie jest dokladne! To po jaki kut robia tam badania?
Tak oto cala psychoterapie szlag trafil i wyszlismy z prawie-malzem nieco zdegustowani. Oczywiscie mielismy podejscie, ze nie ma co dropic zarem i nalezy dac na luz, ale i tak czegos nam brakowalo. Tak oto skonczylam na badaniach bety w osiedlowym (b.dobrym) laboratorium - i bardzo dobrze, bo teraz mamy faze lezaczkowa (drinki w reku, slomiany kapelusz na glowie i totalny luz).

Wynik bety: 6016,17 mlU/ml (tacy dokladni, ze nawet miejsca po przecinku podaja)

A co do wczorajszych zakupkow to rozpuscilam sie jak dziadowski bicz. Jak juz wczesniej wspomnialam Fresh Line nie uzywa niczego sztucznego - data przydatnosci ich kosmetykow jest krotka i wiekszosc produktow trzeba trzymac w lodowce, ale jakosc maja pierwszorzedna :D. W ten sposob moj budzet jest lzejszy o kilka eurasow, ale za to cialo ma sie czym pocieszyc. Mam cudny kremik do twarzy na bazie miodu, tonik rozany, maseczke do twarzy miodowa (wczoraj prawie-malzu byl bliski jej spalaszowania), oraz mydlo miodowe, ktore pachnie tak intensywnie, ze po caly domu unosi sie aromat ula :). W ramach promocji dostalam jeszcze puder, szmine, kredke do oczu oraz lakier wiec rozpusta na calego. Zaraz pojde sie uraczyc maseczka i pomazac pazury, ale najpierw czas na pomidorowa :)

wtorek, 29 marca 2011

panika

No i nie wiem czy to hormonalna hustawka nastrojow czy tez wewnetrzny glos mi podpowiada, ze cos jest nie tak. Mniej wiecej od niedzieli moj humor zmienil sie o 180 stopni. Chodze przybita i zmartwiona - nie wspomne nawet o psychodelicznych snach meczacych mnie co noc mogacych byc swietnym scenariuszem dla niejednego horroru. Zaczynam wpadac w panike i paranoje. W ciazy straszne jest to , ze nie mozesz na biezaco podgladac co sie dzieje w brzuchu. Coz... jutro najprawdopodobniej pojdziemy na kolejna bete co by uspokoic nieco moje pesymistyczne zapedy, a dzis podkuruje sie terapia zakupowa. Przed zajeciami z jezyka polskiego wybiore sie do jednego z moich ulubionych sklepow- Fresh Line z naturalnymi kosmetykami, do tego pewnie dogodze sobie jakims fajnym jedzonkiem...

A tymczasem Goosfraba!

PS. Mala jak ja sie moge dodac do Twego bloga?

poniedziałek, 28 marca 2011

bleeeee....

Chyba sie zaczelo...
W sobote sie obudzilam z lekkim poczuciem wyrzygu (w niedziele to samo) ale po przebudzeniu sie przeszlo. Dzis jednak funkcjonuje w fazie "bardzo niefajnie"... probuje cos zjesc, ale odrzuca mnie od wszystkiego co musi przejsc przez przelyk.... taka lipa troche.... bleee.... szkoda, bo wczoraj zprezentowano nam pyszny czekoladowy tort...
Zeby chociaz dalo rade podeslac jakies hafty do Neptuna, a tu nic! - tylko mdli...

Cytujac moja 6 letnia siostrzenice, ktora nawiasem mowiac jest chora "Ja sie dobrze czuje chociaz moj organizm nie" :)

czwartek, 24 marca 2011

retro reklamy

Padam z nog, z rak i z kazdej mozliwej czesci ciala... Chyba nieco przesadzilam z dzisiejszym zakupowym wypadem :). No! ale udalo mi sie zalatwic butki na slub. Beda zrobione na zamowienie - wedlug moich rozmiarow, podtrzeb wzgledem gamy kolorystycznej, ozdob i wysokosci obcasa - wiem troszke zalecialam francuskim pieskiem, ale ostatecznie cenowo wyszlam na tym duzo lepiej niz jakbym kupila (nie takie co chce) w sklepie :D. Przejrzalam rowniez kilkanascie sklepow z zaproszeniami oraz uraczylam sie pysznymi greckimi meze. Oj! Jacy by Ci Grecy nie byli to za zarcie nalezy im sie kulinarny Nobel :).
Pan malz w miedzy czasie pojechal do Patry przeprowadzic szkolenie i oczwiscie - jak zwykle- wpadl w panike, ze sie przemeczam itp itd. Nie wspominajac juz o tym jak to probujac sie do mnie dodzwonic (sroki! ale bylam w metrze) rozwinal rozmowe z moja torebka, ktora zdaje sie wydalawala dzwieki, jakbym to ja plakala. Mozecie sobie wyobrazic co zaczelo kielkowac w glowie prawie-malza. Gdy sie wkoncu dodzwonil myslalam, ze z siebie wyskoczy... No mniejsza...przezyje to jakos :)
W trakcie moich przechadzek natknelam sie na FANTASTYCZNY sklep z plakatami itp greckich reklam retro i tak oto nabylam dla mojego malza prezent: plakat z zabieganym facetem, wypachniona babeczka i banda dracych morde dzieci podpisany greckim wierszykiem, ktory w przekladzie na polski brzmi mniej wiecej tak:

"Taka to dzisiejsza moda
Zeby w zwiazku byla zgoda:
maz dzieciom podciera dupy
zonka biega na zakupy"

Doprawdy nie mam pojecia jakim cudem ta reklama zostala wydana w latach 80, w patriarchalnej Grecji???? - zapewne musialo to byc jakies niegdysiejsze Cosmo, ale fakt faktem: IDEALNIE PASUJE DO DNIA DZISIEJSZEGO!

środa, 23 marca 2011

one man show

Dzisiejszy dzien byl szalenstwem. Rano na druga betke (282 mlU/ml) wiec wszystko gra i furczy choc oczywiscie nie uspokaja to mojego prawie-malza i juz wymyslil, ze w przyszlym tygodniu zrobimy znowy betke. Generalnie nie wiem, kiedy chlopak sie uspokoji. Skoro zostal ojcem to juz chyba nigdy, zwlaszcza ze w klinice powiedzieli nam, ze tak wysoki pierwszy wynik moze wskazywac na ciaze blizniacza (normalnie powinnismy go miec na poziomie nieco ponad 50).

Wczesnym popoludniem mialam kolejna rozmowe o prace i tak rozbawilam mojego ew. przyszlego szefa, ze jeszcze troche i by ROTFLowal. Coz moge powiedziec: mam powody do radochy, a jak sama jestem szczesliwa to zamieniam sie w chodzacy one man show i wsje kabarety razem wziete.

Mam przeczucie, ze mnie przyjma choc naprawde nie wiem czy sie zdecyduje. Z jednej strony super, a z drugie... ciaza i stres nie ida w parze. Nie wspomne juz o przyszlym ukamienowaniu po zrzuceniu bombu jaka bylaby informacja o ciazy. BTW Jednym z pytan bylo wlasnie, kiedy planuje miec dzieci...ha, ha..ha... Generalnie rownouprawnienie i prawa kobiet zabraniaja zadawac takie pytanie, ale czy ktorys pracodawca sie kiedykolwiek do tego stosowal?

Wlasnie! To cholernie niesprawiedliwe, ze na kazdej rozmowie o prace musze sciemniac, ze generalnie malzenstwo i dzieci sa nie dla mnie... kazda babka musi przez to przechodzic i to jest ostra chamowa, ale co zrobic.

wtorek, 22 marca 2011

do uroczego Anonima...

Ooooo trafil mi sie nawet ortodoksyjny komentarz! JEEEJ! Moge bys wkoncu dumna, ze mnie tez zbesztano z blotem za chec posiadania dziecka. Komentarza nie usune, bo podoba mi sie taki folklor:). Co do on-linowych kazan to coz: moj grzech, moje pieklo i to ja bede sie w nim smazyc wiec wyluzuj chlopie/kobieto. Ja generalnie zawsze narzekam, ze mi zimno wiec jesli zafasolenie bedzie mnie "na starosc" ogrzewac to spoko.

Aaaa i jesze mala rada na przyszlosc: jak juz glosisz prawa Boze to sprawdz czy nie trafiasz nimi kula w plot, bo in vitro moze i owszem jest ciezkim grzechem, ale tylko wsrod katolikow wiec ...jakby nie te drzwi :), bo ja naleze do kosciola prawoslawnego :). No i naprawde szkoda, ze sie czlowieku nie przedstawiles, bo z wielka checia dala bym sie wciagnac w Twa trollowa dyskusje - naprawde kreci mnie taki lekki masochizm :)

Na koniec juz, zeby dopelnic mojego ciezkiego grzechu: prosze pamietaj, ze ponad wszystko Bog jest milosierny wiec czy Tobie sie to podoba czy nie to On zadecyduje o moich posmiertnym miejscu zameldowania. A z ciekawosci sie jeszcze spytam co to za PRAWDZIWY KATOLIK, ktory ma w sobie tyle nienawisci, ze az musi ja przelac w komentarzu do bloga osoby, ktorej zupelnie nie zna, majac rowniez na wzgledzie, ze wpisuje sie w bardzo specjalnym dla tej osoby dniu?

Bez nienawisci czy zlosci, z zupelnym zrozumieniem: " Z Bogiem!", "Houk!" i co tam sobie jeszcze zyczysz :)

poniedziałek, 21 marca 2011

tik tak tik tak tik tak....


oszalec mozna!

UPDATE: ZE SZCZESCIA!!! UDALO SIE! JESTESMY ZAFASOLENI!

Beta: 175 mlU/ml

Prawie malz zwariowal! Ja mam tylko nadzieje, ze moja dzisiejsza godzinna pogon za wiewiorem, ktory odwalil Prison Breaka nie zaszkodzila :)

A to karmie w twarz...

teoria wzglednosci Einsteina

Chyba musze zapodac jakies uspokajacze malzowi. Myslalam, ze zawalu serca dostanie jak uslyszal w klinice, ze na wyniki BETY czekamy do 15-16.00. Probowal przekonac pielegniarki i gienka, ze moze da sie jakos zalatwic zebybylo szybciej, ale nie... Smiac mi sie z niego chce, bo zarzekl sie, ze nawet gdyby mial miec spotkanie z samym Bogiem to i tak o tej 15 odbierze ode mnie telefon. Mam nadzieje, ze bede miala dla niego dobre wiesci.

Nawiasem mowiac gienek, pielegniarki oraz siostra gienka, ktora jest kierowniczka od spraw administracyjnych w klinice - wszycy pytali mnie czy cos czuje... Ja, ze nic a nic. Oprocz tego, ze jestem non-stop zmeczona i jem jak glupia to nie, ale to jest konsekwencja przyjmowania tylu i takich lekow. Swoja droga gienek powiedzial, ze dobrze, ze tak szybko zareagowalam na efekty uboczne MEDROLu i go odstawilam, bo generalnie nie jest to najbezpieczniejszy lek i czasem pacjenci dziwnie na niego reaguja. Teraz nie mam potrzeby sie nim faszerowac wiec wszystko jest ok :).

No coz teraz to juz tylko czekanie zostalo.... ale ile! Einstein mial swieta racje - pojecie czasu jest wzgledne!

PS. Noc mialam tragicznie bezsenna - tak mnie cholernie ciagnelo podbrzusze - bardzo @ takze nie wiem co z tego bedzie.... Z drugiej strony wczoraj strasznie mnie wzielo na kwasne smaki - ok. 23.00 zezarlam pol sloika korniszonow - od tak! bez niczego

niedziela, 20 marca 2011

dzieciak

Boszzzzz, ale ja jestem dzieciak! Wczoraj nabylam nowy telefon komorkowy i teraz siedze caly dzien i w nim dziubie. Nie wspomne juz o tysiacach smsow, ktore wyslalam do dawno nie widzianych znajomych... alez wstyd!

Co do fasolowych spraw...coz... dzis zaczal ciagnac brzucho - tak bardzo @. Nie klucie, nie napiecie tylko ewidentne palenie. Czekam do jutra, ale chyba wczesniej zniose jajo! Troche przez to jestem niewhumorzasta i zaczynam sie denerwowac. Na sikancu dwie kreski wyszly jak tralala, ale moj organizm jest tak popieprzony, ze naprawde wszystkiego moge sie spodziewac! Prawie-malz mowi zebym sie nie stresila, bo na 100% mamy dwupak - tak naprawde twierdzi, ze to jest trzy-pack, ale za kazdym razem kaze mu sie zamknac wiec juz ograniczyl sie do dwojki :). Zeby tego bylo malo od rana mam super wysoki puls, co mnie dodatkowo wykancza psychicznie. Czuje sie jak po hiper-maratonie. DZIZAS!!! JA CHCE JUTRA!

piątek, 18 marca 2011

palant no.2

Dziewczyny, plamienia juz zostaly skonsultowane z lekarzem, ktory stwierdzil, ze nie ma stresu, bo to normalka, ale oczywiscie nie powstrzymalo to mojego prawie-malza od OPRu. Gdy sie tylko dowiedzial, ze podnioslam szesciopak 1,5l butelek wody (halo! mialam nie przekraczac 10kg i nie przekroczylam) rzucil taka wiacha, ze mi w piety poszlo. Tak w skrocie mowiac "Tak sie kurwa cholernie staramy, a ty co?! Dzieki za kurwa wspolprace! (tu rzucil sluchawka)". Oczywiscie pol wieczoru probowalam sie uspokoic tylko po to, zeby laskawiec zadzwonil do mnie po kilku godzinach celem uswiadomienia mnie, ze nadal jest wkurwiony i nie interesuja go moje tlumaczenia. Jak sie okaze, ze nie jestem w ciazy to nie bedzie tak naprawde wiadomo czy to nie przez to dzwiganie.... I tu przegial pale! Ja wiem, ze on sie strasznie stresuje, ale bez przesady! Ja nie jestem jego prywatnym przenosnym inkubatorem do robienia dzieci! Oczywisice tym razem ja wrzasnelam, ze rownie dobrze w tej ciazy moge nie byc przez jego awanture, bo stres nie pomaga i tym razem to ja rzucilam sluchawke.... Nerw mialam taki, ze jak nigdy rozryczalam sie na calego i w tym stanie zostalam do poznego wieczora. Jeszcze w TV z okazji strajku (w trakcie ogolno-krajowego strajku puszczaja ciekawe programy, a nie jakies codzienne plotkarskie gowno - grecka telewizja jest na naprawde marnym poziomie) dali film dokumentarny o chcianych i niechcianych ciazach oraz IVF. Mozecie sobie wyobrazic jaki to dalo efekt.
Standardowo dla odstresowania zadzwonilam do starszej siostry i uraczylysmy, ze trzeba dac gowniarzowi nauczke. Cudem udalo mi sie przekonac ja, zeby jednak nie wsadzala go do smietnika (tak robila z dokuczajacymi mi kolesiami w szkole), ale nauczke i tak chlopina dostal. Markujac (po gadce z sis przeszly mi placze) najwiekszy szloch zadzwonilam do mojego gnoja i powiedzialam, ze bardzo mu dziekuje za 2h ryku i ze moze sobie pogratulowac, bo wlasnie plamie bardziej - co bylo prawda, ale on nie rozumie, ze to normalka i nie ma co sie stresowac przed-@ krwawieniami. Chlopak spanikowal i przyznal sie, ze przesadzil itp itd. Do domu wrocil jak potulny mis i nawet nie musialam wyciagac z szafy swojej miedzianej patelni choc i tak za kare przez caly wieczor chodzilam nafoszona.

No, ale teraz wieksza ciekawosta. Troche wpadajac w panike nakrecona przez prawie-malza zrobilam dzis (wiem, ze to DUZO za wczesnie) sikanca i wyraznie wyszla druga kreska. Jest baaardzo slabiutka, ale tez widoczna takze moze jednak sie cos kreci w temacie fasolenia. Narazie nie chce sie podniecac i wciaz czekam na poniedzialkowe testowanie. Troszke sie jednak uspokoilam - prawie-malz rowniez.

czwartek, 17 marca 2011

palant

Nie lubie palantow w wielkich odpicowanych autach, w zlotym lancuchu na szyji - taka typowa futra, skora i komora...

Wyszlam sobie dzis grzecznie na cotygodniowe zakupki. Generalnie dresik, wlos w nieladzie, kurtka sportowa i oczywiscie beztapecie (pani sklepie z uporem maniaka wolala do mnie chlopczyku). Wracam z szopingu, a ze przesadzilam z ilosciami to umeczona jestem jak malo kto - nie pomaga nawet babciowy wozek na zakupy (prawie-malz mnie zabije). Czekam wiec grzecznie na autobus.

Podjezdza jakis bolo w dzipiastym samochodzie, a ze wyglada jakby parkowal (tutaj parkuja na przystankach) nie zwracam na niego uwagi. Po chwili macha do mnie reka. Mylse sobie "bedzie pytal o droge",
a ten po grecku- "Hej! zobaczylem Cie i mi sie spodobalas."
Ja z ironia w glosie - "Swietnie, ale nie jestem zainteresowana i nie mowie po grecku.".
Gosciu sie nie poddaje (tym razem po angielsku)- "Naprade mi sie spodobalas".
- "A ja naprawde nie jestem zainteresowana i do tego jestem zareczona" (chcialam dodac, ze w ciazy - napewno by uciekl).
Ten odpowiada- "Ja tez".
- "Tak? ale ja szanuje swojego narzeczonego wiec naprawde nie!"
- "Ale tylko zeby sie poznac"
- "Ale naprawde nie jestem zainteresowana wiec NIE! Milego dnia!"

Odjechal, ale cisnienie podniosl mi tak, ze prawie ze sie wydarlam na pana autobusowego za to, ze tak dlugo mu zajal dojazd na przystanek.

I teraz... Oczwiscie opowiedzialam prawie-malzowi ta historie, na co ten sie nieco zbiesil, ze wogole nie powinnam z gosciem gadac i powiedzial, ze niepotrzebnie zaczynam dialog... No naprawde! Tak przeskrobalam???

PS. Chyba przesadzilam z tym dzwiganiem, bo znowu plamie - tym razem wiecej :(

środa, 16 marca 2011

PM panikarz

Prawie-malzu szaleje... jeszcze troche i do szpitala mnie zawiezie.

Wlasnie mu powiedzialam, ze po krotkiej przebiezce celem zlapania autobusu zaczal mnie ciagnac brzuch i w domu zauwazylam troszenke (doslownie 2 kropelki) krwi w barchanach. Chlopina zaczal panikowac. Spytal czy dzwonilam do gienka i jesli nie to mam jutro z samego rana wykonac telefon. Wypytywal czy mnie boli czy moze nie potrzeba jakiegos USG. Za nic nie dal sobie wytlumaczyc, ze mnie tylko lekarz wysmieje, ze nawet nie mozemy powiedziec, ze jestem w ciazy. Na co zakomunikowal, ze jak dla niego to ja juz jestem i to w blizniaczej, po czym sie sfoszyl.

Tlumacze mu, ze tak prawde powiedziawszy to do 3 miesiaca nigdy nie mozemy byc pewni i wszystko moze sie zdarzyc. Odpowiada, ze wie, ale boje sie, ze sie strasznie juz zakrecil na ta ciaze. Wiem, ze posrod wszytkich problemow (jego tata i wujek sa w szpitalu, a w pracy...coz kreca 8 czesc teksanskiej masakry pila lancuchowa) ta mysl bo uszczesliwia i nie chce go rozczarowac...Coz czekamy do poniedzialku, a ja wylacznie na prosbe prawie-malza zadzwonie dzis do gienka, ale glownie po to zeby spytac o jeden z lekow ktory biore. Po jego zazyciu cale cialo boli mnie tak jakby skopala mnie banda kiboli - nawet policzki i powieki daja oddczucie posiniaczonych...

wtorek, 15 marca 2011

prawie-malz lamie Enigme

Zastanawia mnie ile z dzieciaka jest w tym moim prawie-malzu. Niby taki odpowiedzialny, rozsadny, a tu! Takie pomysly.....

Wczorajszy wieczor. Prawie malz wrocil z pracy i pyta:
- Jak tam moje dzieciaki?
- Nie wiem... cholerka...zaczynam sie martwic. Wiem glupie to, ale jednak.
- Nie martw sie smrodku- tak, mamy dla siebie cudne przezwiska- ja to wszystko rozgryzlem i juz wiem co i jak.
- Taaaaak? No to powiedz
- To bylo tak.... W sobote okolo godziny 6.00 wieczorem... tak! napewno 6! Bobel z glowa (ten z wypustka) plywal i plywal po tym Twoim basenie olimpijskim. Tak sie tym zmeczyl, ze nie zauwazyl scianki i przywalil w nia glowa. Ta mu tam utknela wiec mlody powiedzial sobie "Co mi tam! Niech bedzie - tu zostane"... No ale drugi wypierdek wciaz krazyl po zbiorniku szukajac swojego brata, co oczywiscie tez jest meczace wiec postanowil chwilke odpoczac. Wyciagnal lapke zeby sie o sciane oprzec, a ta mu tam utknela wiec tak zostal. Z daleka od brata, ale to nic, bo za kilka miesiecy sie spotkaja.

Tak oto moj malzu rozgryz zagadke stulecia. Gdy pozniej zleglismy w lozku dodal sprciula "A wiesz..ten co przywalil glowa to on sie na dwa podzieli i bedziemy miec trojaczki. Bedzie smiesznie, bo dwa beda do siebie podobne, a jeden nie"

On mnie dzien w dzien zaskakuje!

poniedziałek, 14 marca 2011

Goosfraba

Troche panikuje...

W sobote po przemycie czulam sie swietnie, pelna energii i super wyluzowana. W niedziele ok. 6.00 obudzil mnie okrutny bol podbrzusza/krzyza. Lzy plynely mi rzeka i nie moglam sobie znalezc miejsca. Wszytkie podtrucia hormonalne i zhiperstymulowane jajniki razem wziete nie bolaly mnie tak bardzo jak to... od tego czasu mam stresa... jakos tak sie boje. Niby od poczatku wyszlam z zalozenia, ze to juz naprawde wielki sukces, ze udalo nam sie wychodowac takie jajca, ze prawie-malza chlopaki daly czadu, ze mielismy 50% nadwyzka w produkcji blastocystow (nie wiem czemu ale ta nazwa kojarzy mi sie ze stara gierka Dyna Blast), ale wiadomo w miare jedzenia apetyt rosnie. Nawet zakrecilam sie na opcje bielizniacza choc od poczatku bylam ABSOLUTNIE przeciwna temu pomyslowi... no generalnie wzielo mnie i teraz zaczynam miec stracha, ze moze sie niepotrzebnie nakrecamy.... tydzien ma tyle dni, godzin, minut... nie wiem czy dam rade byc spokojna do tego wiosennego poniedzialku (21.03 mamy w klinice badanie szyjki macicy + hormonalne).... Goosfraba!

Alez ja glupia jestem! Niby tu taka wyluzowana, hej do przodu i wogole nic mnie nie rusza, a portami trzese z sila wieksza niz w Japonii....

niedziela, 13 marca 2011

Feng shui

Jeszcze kilka slow o wczorajszym dniu...

Gdy pozabiegowo lezakowalismy w klinice udalo nam sie calkiem niechcacy podsluchac rozmowe pary obok. Przyszli tego dnia na zbiory i okazalo sie, ze maja tylko jedno jajeczko. Kobita byla nieco starsza - nie wiem jak bardzo nieco (licze, ze ok. 40lat), bo ich nie widzielismy, ale wywnioskowalismy to z jej rozmowy z embriolozka. To co uslyszalam mnie zszokowalo i musze przyznac, ze nie wiem co myslec o tym calym zajsciu. Kobieta rozmawiala ze swoim gienkiem a potem Pania od dzieci probujac ich przekonac, ze nie powinni niczego robic az do godziny 13.30, bo ona wierzy w feng-shui i wszelakie aktywnosci dokonane przed ta godzina sie nie powioda. Embriolozka probowala ja przekonac, ze musi miec na wzgeldzie dobro jajeczka i przyszlego embrionu wiec beda rozbic co trzeba nawet jesli bedzie to przed 13.30, ale kobita nie dala sie przekonac i w kolko swoje o tym, ze jest to wbrew feng-shui.

Teraz krotko mozna by stwierdzic: WARIATKA!, ale z drugiej strony jak bardzo zdesperowani musza byc Ci ludzie, ze lapia sie tak absourdalnych rozwiazan. Szkoda mi jej bardzo, ale z drugiej strony jej podejscie nie ulatwia pracy lekarzom. Choc w zasadzie.... moze i ona ma racje... Co ja tak naprawde moge wiedziec. Nie mnie ja oceniac, ale mimo wszystko przyznac musze, ze po raz pierwszy spotykam sie z takim przypadkiem.

Czy z feng-shui, czy bez zycze im powodzenia.

sobota, 12 marca 2011

bielizniaki i mega foch

Lobuzy juz w domu :) - dwa! Wyprodukowalismy 4 piekne blastocysty, ale 2 z nich gorszej jakosci, co i tak embriolozka okreslila wielkim sukcesem. Generalnie ok. 30% embrionow daje rade dojsc do tej fazy, a u nas podwoilismy wspolczynnik. Niestety 2 slabsze nie sa rewelacyjnymi narciarzami wiec nie bedziemy ich wysylac na wczasy w Aspen - nie wytrzymalyby temperatur... Jednym slowem zmarzlakow nie mamy.

No ale 2 silniejsze juz wypoczywaja w 5 gwaizdkowym hotelu. Dlaczego dwa? Gienek i Pani od dzieci (embriolog) stwierdzili, ze w zasadzie blastocysty sa na tyle dobre, ze przeniesli by tylko jeden, ale zdecydowali sie na dwa tylko za wzgledu na nasza pokrecona zdrowotnie i hormonalnie przeszlosc oraz okres w jakim sie staralismy o fasole. Takze na chwile obecna szanse na zaciazenie mamy na poziomie 60-70% (BARDZO WYSOKA) a do tego na 25% na bielizniaki (co rowniez jest bardzo wysokim wspolczynnikiem).


(Wrzucam wam fote naszych blastocystow - nie zeby sie pochwalic jakie to mam zdolne, strajace rozowa kupka "dzieci", ale uwazam, ze jest to cholernie ciekawe.
Zaluje okropnie, ze nie zostalam bilogiem!!!

Ten babelek przy tym wyzszym blastocyscie to wypustka (normalnie pojawiajaca sie dopiero 6 dnia, ale widac gdzies mu sie spieszy), ktora sie bedzie pozniej "matki czepial: :P)



Podczas calej procedury prawie-malz byl w gabinecie i mogl wszystko obserwowac. Musze przyznac, ze widzialam w jego oczach krecace sie lzy. Ja zadnej roznicy nie odczulam. Tylko gienek sie smial, ze powinnam czuc sie ciezsza ;P. Teraz czeka mnie 4 dni odpoczynku i wczasowania oraz unikania stresu i nerwow....

I tak oto moj malz zafundowal mi juz pierwsze nerwy. Naprawde sie zawiodlam! Liczylam na to, ze taki specjalny dzien spedzimy razem cieszac sie tym przez co przeszlismy, a ten co?
Jest wlasnie godzina 15.00, a jego nie ma w domu od 11.00, bo : pojechal kupic prezent mezowi kuzynki, spotkal sie na kawe z kolega (niby tylko godzinka), odwiedzic wujka w szpitalu (wujek nie jest chory, przyjechal na badania)...i tysiac innych rzeczy o ktorych juz nie wspomnial. Ja mu oczywiscie powiedzialam, co o tym sadze, ale coz.... Naprawde sie rozczarowalam! Caly czas byl slodki itp, a tu taki numer. Wiem, ze moze chcial odetchnac i odpoczac troche, bo ostatecznie skakal nade mna przez caly tydzien, ale mogl to zrobic jutro dran jeden!

Teraz choc generalnie jestem przeciwna takiemu zachowaniu strzele mu MEGA FOCHA! O!

SZYBKI UPDATE: Cholerka! Czy ja nawet w spokoju ducha nie moge sie pozloscic na mojego malza! Jak tylko skonczylam wylewac swoje zale w obecnym poscie, prawie-malzu wpadl do domu z bukietem moich ulubionych kwiatow, najlepszymi lodami z cukierni z drugiego konca miasta oraz dwoma babskimi DVD :). I jak tu sie teraz na niego zloscic?

czwartek, 10 marca 2011

hostessy

Po godzinach pertraktacji z prawie-malzem wkoncu udalo mi sie wyrwac z domu. Szalony tak sie zakrecil tym zaciazaniem, ze nic nie pozwala mi robic. W dniu wczorajszym oglosil, ze po transferze mam przez caly dzien nie wychodzic z lozka. Powiedzialam mu, ze oszalal, ze przeciez poinstrulowali nas, ze bede mogla wiesc normalne zycie tylko zadnych podrozy i stresu w ciagu 4 dni po przerzucie cennego towaru. Ten jednak swoje.... Jak mu mu rzucilam wczoraj haslo, ze wysprzatalam chalupe to mnie opierniczyl, ze nie tak sie umawialismy. Nie dal sobie wytlumaczyc, ze przeciez nie jestem umierajaca, a transferu jeszcze nie bylo.

Dzis jednak udalo mi sie wyjsc z domu choc nie obylo sie bez komentarza z malza strony, ze jedzenie do niczego nie jest nam potrzebne... Dzizas! Oszalal! Ciekawe kiedy mu sie znudzi to pilnowanie, zeby mi sie paznokiec nie zlamal.

No mniejsza.... Przepustke dostalam :)

Udalam sie wiec do pobliskiego supermarketu. Stoje sobie przed polka z kosmetykami do ciapania buzi, bo przeciez wygladam teraz jak nastolatka, i szukam jakiegos zeliku na wszelkie mozliwe objawy dojrzewania plciowego, ktore zagoscily na mej facjacie. Po 5 sekundach podchodzi pierwsza Pani hostessa.
- Pomoc?
- Nie!
- Ale my akurat mamy tutaj promocje Domestosa "Dwie butelki w cenie jednej"
:| Nie wiem jakim cudem udalo mi sie nie uraczyc tej Pani soczystym komentarzem, ale czyzby sugerowala, ze na takie problemy to juz tylko plyn do kibla pomoze... No coz! Walcze dalej z zawilosciami jezyka greckiego i pomiedzy wszystkimi chwytami marketingowymi wydrukowanymi na ulotkach przeroznych plynow do twarzy probuje doszukac sie jakis cennych informacji. Podchodzi kolejna Pani - tym razem z podpaskami (nawiasem mowiac nie nawidze telewizyjnych reklam podpasek).... @#%%^!!!.... potem kolejna z wacikami. No oszalec mozna!

Pamietam, ze majac 17 lat pracowalam jako hostessa, nie znosilam gburowatych klientow, ktorzy nawet nie spojrzeli na mnie wyszczekujac to swoje "NIE!". Wspomnienie to nie zmienia faktu, ze naprawde nienawidze, gdy co 5 sekund podchodzi do mnie jakas paniusia i zaburza mi mi moje wewnetrzne ZEN glupimy gadkami o wlasciwosciach produktu, ktory nie jest mi potrzebny. Dochodze do wniosku, ze Panie hostessy zatrudnia sie w supermarketach jedynie dla ztatusiwialych niedoszlych Casanov'ow.

środa, 9 marca 2011

glupi taniec

Obiecalam sobie, ze nie bede wpadac w nudna faze mamusiowego ciumkania i rozpisywania sie o tym jak to embrionki rosna, co robia itp., ale po tylu latach (od ok. 18 roku zycia) sluchania, ze moge nie miec nigdy dzieci (czasem mam wrazenie, ze niektorzy polscy lekarze sa mocno niedouczeni), krecenia nosem itp. Nie wspominajac juz o walce z wiecznie podwyzszona prolaktyna, FSH na poziomie czterdziestolatki (~12 IU/l), jednym "niedojszlym" IVF i prawi-malzowych problemow z chlopakami. Po tym wszystkim fajnie jest uslyszec, ze jednak cos dziala :D. Nawet nie wiem, czy to, ze dziala nie cieszy mnie bardziej niz same zafasolenie.

Okazuje sie, ze wszystkie 6 sie pieknie dzieli wiec bedziemy isc w kultury blastocystow, a co za tym idzie:
* wiekszym prawdopodobienstwem zaciazenia
* znacznie zmniejszonym zagrozeniem ciaza wieloraka
* transferem w sobote o 10.30

Nie nudzac juz mysle, ze mi sie nalezy......



A zeby jednak nie byc non-stop kolor w dzieciowym temacie powiem, ze Grecja nigdy nie przestanie mnie zaskakiwac. Wczoraj w nocy spadl snieg - tak maksymalnie 2 cm i juz pol mojego osiedla nie poszlo do pracy i szkoly, a wszyscy gadaja o kataklizmie pogodowym. Oni sa powaleni!

wtorek, 8 marca 2011

3 fazy :D

Nie zwyklam sie podwojnie rozpisywac, ale kilka rzeczy, ktore mnie dzis rozbawily zasluguja na wspis.

1. Prawie-malz oszalal na punkcie embrionow. Wczoraj stwierdzil, ze chcialby spedzic cala noc w laboratorium obserwujac jak pracuja, a dzis rano zadzwonil z pracy i spytal sie "Jak myslisz, co teraz robia?" Az mi sie na usta cisnelo "Jak to co robia? Telewizje kur@#a ogladaja!". Oszalal, ale w bardzo slodki i uroczy sposob. W nagrode nalezy mu sie kolejny BJ'ek :P.

2. Moja starsza i dzieciata siostra ku wielkiemu przerazeniu swych cor (8 i 5 lat) w dniu wczorajszym zlamala noge i obecnie wakacjuje sie w domku. Mloda- zwana Mankiem- po powrocie z przedszkola sciaga ciuchy, lapie sie za mopa i dalej pucowac podloge. Starsza- zwana Henkiem- pyta: "Po co? Przeciez nie padalo i nie jest brudno". Na co Maniek: "Tak? A jak tu sie zmoczylo z butow? Mama bedzie tedy szla, poslizgnie sie i zlamie druga noge. Chcesz tego? Ludzie sa po to zeby byc dla siebie dobrymi!" po czym poszla rozpisywac charmonogram co kto bedzie robic w domu. Mloda wymiata! Starsza tez, ale troszke sie szkola zpsula ;)

3. Przez zapasy hormonow okrutnie, ale to OKRUTNIE popsula mi sie cera. Zawsze moglam sie pochwalic idealna skora twarzy, bez wypryskow itp, a teraz... nastolatki razem wziete wymiekaja. Postanowilam ja troszke podreperowac i poraczyc sie roznymi maseczkami. Tak oto po natknieciu sie na to video skonczylam z tona papieru toaletowego na gebie - chyba mnie pogielo!!

jak kogos interesuje to...

Jestem! Wrocilam cala i zdrowa, i z moim dawnym brzuchem :)

Najpierw kilka statystyk:

* prawie-malzu stana na wysokosci zadania i naprodukowal taka armie plemniorow, ze nam szczeka opadla. Jeszcze nigdy nie mial takiego wyniku tj. 20mln/ml i do tego 60% typu A+B. Przypomne, ze wczesniejsze wyniki to np. 5mln/ml, 7mln/ml, 400tys/ml...
* ja z 13 bablasow mialam az 11 jajcow, w tym 10 dojrzalych. Niestety 6 z tych 10 ma wewnatrz zgranulowana strukture (cokolwiek to znaczy), a co za tym idzie moga nie przezyc tzw. IXI (ICSI), ale wszystko sie okaze dzis po 12.00, wtedy to zadzwonia do nas z kliniki zeby powiedziec ile mamy embrionow. Z prawie malzem od wczoraj trzesiemy portkami, dropimy zarem itp.

Wczorajszy dzien krok po kroku:

* do kliniki dotarlismy o 8.30, ktora, jako ze bylo to swieto, byla prawie pusta.
* Chwilke posiedzielismy w poczekalni poczym Panie zaprosily mnie do pokoju, w ktorym mialam lezakowac. Pokazaly mi, gdzie sie przebrac, przydzielily kliniczny szlafrok i skarpetki (nic nie mialam wlasnego, dla zachowania absolutnej sterylnosci) i wskazaly lozko.
* Po chwili przyszedl malz zeby mi potowarzyszyc. Generalnie bezstresowo.
* ok. 9.00 Pani laborantka przywolala prawie-malza zeby zmusztrowal swoje wojsko, a mnie zaprowadzono na sale operacyjna.
* Tu oczywiscie urywa sie moja czesc opowiadania prawie-malzowej historii, ale napewno bylo mu przyjemniej niz mnie :)
* Moj chlopina pracowal, a ja w tym czasie bylam przygotowywana przez 2 Panie pielegniarki i Pania anestezjolog. Z poczatku krotka gadka, szukanie moich zyl (ostatecznie zwenflonowano mi sie w dlon), przygotowanie broszki, podanie antybiotykow i usypiacza.
* Pamietam, ze przez chwile widzialam lekarza i ostatni raz jak spojrzalam na zegar to byla godzina 9.15, gdy mnie po zabiegu obudzono, zebym sie przeniosla na swoje lozko byla raptem 9.30, co osmielilam sie skomentowac "Juz?! Tak szybko?! Tylko 15 minut!" Gienek powiedzial "Nie, tylko 10 minut", ale wiecej juz nie pamietam, bo znowu zasnelam.
* Po raz drugi obudzilam sie juz w pokoju. Slyszalam za parawanem glos prawie-malza. Po chwili pielegniarka zmierzyla mi cisnienie i puls i wkoncu zobaczylam swojego malza. Byla wtedy 10.00
* Bolu nie czulam. Tylko z prawej strony brzucha takie palenie, jakbym miala zaraz dostac okresu. Czulam sie troche zakrecona, ale w sumie na haju usypiaczowym. Malzu (lekarz rowniez) sie smial, ze cos mi sie po przebudzeniu porobilo, bo nie bylam w stanie mowic po angielsku i tylko nawijalam po grecku, ktory jest moim duzo slabszym jezykiem. Kilka razy mnie upominali, ale ja i tak swoje...no mniejsza...
* Po kilku naszych gadkach przerywanych check-upami Pan pielegniarek przyszedl gienio i Pani specjalistka laborantka zeby poinformowac nas o wynikach i pogadac o rozwiazaniu. Jesli chodzi o samo zaplodnienie to, jako ze poprzednie wyniki prawie-malza byly tragiczne zasugerowano nam zeby jednak nie robic IVF tylko ISCI, ktore choc mniej naturalne jest pewniejsze. My sie zgodzilismy i juz o 11.00 wyszlismy z kliniki.

Odczucia:
* W sumie nie moge narzekac. Naprawde ok. Przez caly wczorajszy dzien spalam i niewiele jadlam, bo chcialo mi sie non-stop witac z Neptunem, co jest normalne po znieczuleniu. Jesli chodzi o bol to fakt bolalo, ale nie zeby zaraz 4 litery urywalo. Okolo 14.00, jak juz zeszlo calkowicie znieczulenie bylo nieco gorzej, ale wzielam Panadol i juz :). Dzis jestem zupelnie innym czlowiekiem :)

Leki:
*Krotko mowiac "otworze apteke". Do 21.03, kiedy to bede miala kontrole w klinice i badania musze brac w sumie 11 prochow dziennie w tym: antybiotyki, czopki i hormony - REWELA!

WCZESNY UPDATE:
Mamy 6 zaplodnionych jajcow :). Teraz wszystkie sa jeszcze jednokomorkowe wiec nic nie mozna powiedziec o ich jakosci, ale badzmy dobrej mysli :). Jutro o 9.00 po raz kolejny zadzwonia do nas z kliniki i albo bedziemy sie juz jutro transferowac, albo dopiero w sobote.

sobota, 5 marca 2011

pamiec zlotej rybki

Swietnie!

Szkoda, ze jeszcze idiotyczniej nie podcielam sobie galezi na ktorej siedze.
Wybralismy sie dzis w odwiedziny do tesciow (160km od Aten), gdzie mielismy spedzic czas az do jutra i co ja wspaniala wykombinowalam?! Zapomnialam zabrac ze soba leku (Daronda), ktory kosztuje 80euro i ktory musze dzisiaj zaaplikowac. Prawie-malz sie wsciekl... eh!

Kurde! Ja przeciez nie moge o wszystkim pamietac! Z drugiej strony spytal mnie rano czy zabralam wszystkie leki, a ja owszew wzielam te o ktorych nie zapomnialam :(

GRrr!....kopnelabym sie sama w dupe gdyby nie to, ze mnie wszystko boli i nie bardzo moge sie ruszac.

piątek, 4 marca 2011

Odliczamy: 3...

Nie lubie wpadac w ckliwe przemowy, ale mam naprawde fajnego faceta i killka dobrych slow mu sie nalezy. Ja wiem, ze mozna powiedziec, ze przeciez to ja biore hormony i mecze sie z ich efektami ubocznymi, ale chlopak sie bardzo stara. Od jaks dwoch dni mam zakaz robienia w domu czegokolwiek. Oczywiscie i tak odwalam standardowa robote, ale ewentualne leniuchowanie mam wybaczone. Dzis z rana po wizycie u gienka podwiozl mnie do domu i mowi "tylko sie poloz i odpocznij". A czym ja sie moglam zmeczyc? Pokazywaniem broszki? Naprawde malzu staje na wysokoci zadania: spelnia moje wszystkie zachcianki, jest bardzo delikatny i nadopiekunczy... Cos czuje, ze po wyluskiwaniu jajeczek bedziemy te nadwrazliwosc odpokutowywac tj. ja bede sie opiekowac nim, bo malzu sie rozchoruje lub cos w tym stylu. Oczywiscie mi to nie przeszkadza, bo lubie o niego dbac - zasluguje na to :)

No ale do rzeczy! W broszce bedziemy grzebac w poniedzialek. Juz sporo babelkow dojrzalo, ale czekamy na pozostale. Cale szczescie nie musze juz brac Pureonu. Dzis i jutro Daronda, w sobote dodatkowy zastrzyk z Pregnylu, a w niedziele absolutna laba. W poniedzialek mamy sie stawic w klinice o 8 rano. Ponoc caly zabieg, jako przepowadzony na bardzo lekkim znieczuleniu, bedzie trwal nie dluzej niz godzine w tym 10 minut samego dlubania.

Poniedzialek jest fajnym dniem (choc po cichu liczylam na jutro), bo mamy tutaj tzw. Kathara Dewtera (czyli czysty poniedzialek). Jest to pierwszy dzien postu przed-wielkanocnego oraz dzien puszczania latawcow. Tego dnia cale greckie niebo usiane jest kolorowymi latawcami - swietny widok! My tez bedziemy puszczac swoja sonde w kosmos...a nawet ich 13 :)

Moj prawie-malzu jest jakis taki rozczulony i bardzo pozytywnie nakrecony. Nawet w drodze powrotnej powiedzial mi, ze czuje, ze jego chlopaki sa w fantastycznej formie i nawet potem sobie nucil pod nosem :). Mysle, ze IVF zbliza ludzi choc bynajmniej w kwestii miziania ;) - nawet gienek stwierdzil, ze nie widzi mnie w pomaganiu prawie-malzowi w zachowaniu nie za dlugiego, przed zabiegowego celibatu :D

czwartek, 3 marca 2011

strzal w stope


Alez ten czas wolno leci! Juz nie moge sie doczekac soboty/poniedzialku. Niech oni juz wydlubia te wszystkie jajeczka! W Polsce tlusty czwartek na calego, a ja biedna uwazam na diete. Uwazam, uwazam, a kilogramow przybywa dzieki moje PRLoweskiej nadprodukcji w jajnikach. Jeszcze troche i beda mi trawe na zielono malowac.

Naprawde juz nie moge powoli wytrzymac. W nocy nie za dobrze spie, bo jakiej pozycji nie przyjme to zawsze cos mnie boli. Do lazienki biegam po kazdej wypitej szklance wody, jem tyle co wrobelek - kazda wieksza porcja ubiega sie o bilet powrotny - wszystko jakbym bylam juz w ciazy (popatrzcie zreszta na zdjecie. Dodam nieskromnie, ze standardowo mam idealnie plaski brzuch).

Chcialabym sie pozbyc tego dodatkowego brzusznego balastu.... I tak sie wlasnie zastanawiam. Meczy mnie ten brzucho raptem od tygodnia, ja juz nie moge wytrzymac, a ciaza przeciez trwa 9 miesiecy. Czy ja dam rade? Moze ja sie jednak nie nadaje, a caly ten pomysl byl strzalem w stope?

środa, 2 marca 2011

w oczekiwaniu na zbiory

Kuzwa! Niech juz sie zaczna te zbiory, bo dluzej nie wytrzymam tego cichego napiecia, ktore zagoscilo w naszym domu. Ja chodze nakrecona, jak najgorsza hetera przechodzaca faze klimakterium, a prawiemalz zmienil sie w duchowego pustelnika - nie odzywa sie, nie mizia, nie mruga nawet. W dniu wczorajszym to juz calkiem przeszedl swoje mozliwosci. Otoz maksymalny okres przed-zbiorowego celibatu to 3 dni wiec chcial nie chcial seks musial sie odbyc. Malzu byl padniety i bynajmniej nie mial ochoty na zadne przytulanki, ale wiedzial ze jak mus to mus i trzeba stanac (o ironio!) na wysokosci zadania. Ja mimo swojego sferycznego wygladu i okrunego bolu odczuwalnego przy kazdym oddechu, czy tez mrugnieciu powiekami, chcialam mu pomoc tzw. BJkiem, a ten nic! wiec sie w sobie zezloscilam i na wszelki wypadek w duchu go opierniczylam. Jakby tego bylo malo! Malzu po jakims czasie stwierdzil, ze nie chce mojej pomocy, ze sie zgwalci sam w lazience... Tu sie calkiem podlamalam. Nie wiem co o tym myslec! Z jednej strony moglabym wpasc w babska paranoje, a z drugiej wiem, ze on tez ma straszny stres (IVFkowym, pracowy, mojo-bolowy), z ktorym nie bardzo moze sobie bida poradzic. NIECH JUZ ROZPOCZNA SIE TE ZBIORY!!!

Z takim to blagalnym akcentem przywitaly mnie dzisiejsze wiadomosci od gienka. Okazuje sie, ze moje jajniky postawily na nadprodukcje i dorobily dodatkowe 5 bobli, co sprawia, ze w wiekszosci jajeczka nie sa dojrzale....Co za tym idzie: do piatku lece na hormonach, w piatek kolejna podgladanie, a grzebanie w broszce i ewentulne zbiory w sobote lub poniedzialek. Docu powidzial, ze nie dziwi sie, ze mnie boli skoro mam 13 olbrzymow (13-17mm) w sobie. Dodal, ze bedzie bolec jeszcze bardziej (KURWA DZIEKI!) , ale mam sie nie przejmowac, bo to normalne (dla kogo to jest normalne?).

Jak to mawiaja starzy gorale "No pain, no gain"

poniedziałek, 28 lutego 2011

aaaaalllllaaaaaaa!

Nie dotykac! Nie glaskac! Nie ruszac! Nie odzywac sie! Nawet nie mowic i nie myslec! Prosze sie trzymac z daleka!

Hormony daja czadu. Po wczorajszej dawce Puregonu i Darondy spedzilam wieczor realizujac sie w wilczej kampanii "ksiezyc w pelni". Wszystko mnie boli. Brzuch mi wywalilo i wygladam jakbym juz byla w ciazy. Kregoslup/ nerki napierdzielaja tak, jakby byly po spotkaniu sam na sam z glanami kibicow Legii. Nie moge siedziec, nie moge stac, nie moge lezec, ale za to moge jeczec i na tym sie obecnie skupiam, a po dzisiejszym konrolnym USG moglabym sie zapisac do opery narodowej na stanowisko solistki - nigdy nie przypuszczalam, ze jestem w stanie uzystac takie dzwieki.

Reasumujac mam 8 bobli z czego kazdy w rozmiarze 13-17mm. Oczywiscie nie wiadomo czy wszystkie maja oocyty, ale gienek oszacowal, ze z 5 powinno byc w porzadku. Wstepna data grzebania w broszce to piatek 4/03. Oczywiscie w srode czeka mnie kolejna wizyta kontrolna - mam nadzieje, ze dotrwam nie mordujac wszystkich po drodze.

piątek, 25 lutego 2011

ofiara

Jestesmy z prawie-malzem przeokrutnie zabiegani i po codziennym maratonie niewiele nam sil zostaje na przytulanki, oboje wiec jestesmy bardzo wyglodniali. Tak oto wczoraj wieczorem moja malza chodzila nakrecona jak ruski zegarek. Mizianie byl czas zaczac :D. Mecze go i mecze, a ten nic tylko oglada telewizje. Znudzilo mi sie to "glaskanie sciany" wiec mowie do niego:
- Moze i Ty bys cos porobil, hmmm?
- Nom...ale ja przeciez robie.
- Aha! Dzieki za info, bo wiesz jakos nie zauwazylam, ale wiesz to pewnie ze zmeczenia. Moglbys skarbie uscislic co robisz.
- Jak to co? JAK TO CO ROBIE?! JA SIEBIE OFIAROWUJE!


No tak... Dzis jednak jedyna ofiara bede ja! Zapomnialam poinformowac malza o wgniotce w karoserii samochodu, ktora to mu w dniu wczorajszym zasponsorowalam. Dzis ja odkryl :( i jest bardzo zly, ze nic mu nie powiedzialam. Jak mu teraz wytlumaczyc, ze wypadlo mi to z glowy miedzy jednym a drugim mizianiem....

A! Rozmowe przeniesiona mam na jutro (tak, tak oni pracuja rowniez w sobote)
Jajcorki rozwijaja sie jak trzeba - ten protokol daje duzo lepsze efekty. Obecnie naliczylam ich z 7-8 i wszystkie w rozmiarze od 7 do 10mm. Prawy jajnik moze sie pochwalic duzo lepszym asortymentem choc to lewy skurczybyk boli jak cholera.

czwartek, 24 lutego 2011

baba z wozu....

Pozamiatane! Suknia juz zamowiona. Niestety mimo nalegan nie ujawnie fotek. Tak sobie zalozylam, ze nikt (oprocz mojej swiadkowej) az do slubu nie bedzie wiedziec jak ona wyglada. Nie przekonaly mnie namowy moich siostr i mamy wiec nie przekonaja mnie i wasze. KAPUT! (Po slubie sie pochwale).
Cieszy mnie bardzo, ze te sprawe mam juz za soba, bo troche sie martwilam, czy wyrobie sie czasowo. Az chce sie powiedziec "Pheeeww...!"

A tymczasem, kontunuujac obecny maraton, jutro czeka mnie kolejna rozmowa o prace (4 w tym tygodniu). Nagle wszystkim sie zebralo na odpowiadanie na moje CV wyslane pol roku temu - Jak juz mowilam: "Karma to suka". Coz zobaczymy.....
Jutro rowniez czeka mnie wizyta u gienka. Zobaczymy jakich szkod narobila konska dawka hormonow, ktora sobie serwuje od wtorku. Nawiasem mowiac czuje sie beznadziejnie - chce mi sie rzygac i od 3 dni mam bol glowy... Bleeee...

wtorek, 22 lutego 2011

( . )( . )

Wydaje sie, ze operacje plastyczne wciaz sa tematem tabu. Osobiscie zawsze mi sie wydawalo, ze jestem otwarta i swiatowa babka, jednak gdy moja "uczenica" (ucze jedna ok. 28 letnia panne polskiego) zakomunikowala mi, ze wazyla wczesniej 46 kilo wiecej, a jej zacny biust byl w oplakanym stanie, zdebialam. Pokazala mi nawet fotke z przed kilku lat, ktora zawsze nosi przy sobie na zasadzie przypominacza. Musze przyznac, ze brakowalo na niej tylko afiszy Greenpeace'u w stylu "Uwolnic orke" i takie tam. Panna byla OOOOOGROMNA - naprawde wielka i zupelnie do siebie nie podobna. Wiem, ze moj opis jest okrutny, ale jak najbardziej prawdziwy... Mniejsza o to... Afrodyta (o ironio! tak ma na imie ta panna) dala mi chwile na ochloniecie po czym zakomunikowala, ze zrobila sobie tzw. boobs job.
I tu wlasnie zaczyna sie moja ewentulana zasciankowosc. Bynajmniej nie zdziwilo mnie to, ze machnela sobie operacje plastyczna, ale to ze bez stresowo i tak ot sie do niej przyznala, jakby opowiadala o wizycie u dentysty. Teraz sie wlasnie wstydam, bo niby czemu maja to ludzie ukrywac? Straszna ze mnie Dulska!

A teraz nawiasem mowiac: ZRZUCIC 46kg! Ta kobita jest naprawde niesamowita! Jakiez to trzeba miec zawziecie! A ja sie podniecalam moimi 2,5kg.

poniedziałek, 21 lutego 2011

700000 db

Zupelnie nie rozumiem koncepcji tele-marketingu. Czy jest ktos, kto sie na to nabiera?

Mialam dzisiaj rozmowe o prace, ktora miala dotyczyc stanowiska w dziele Customer Service DELL'a, a okazala sie byc bublem w postaci min. 80-90 rozmow telefonicznych dziennie, w tym przynajmniej 25 zakonczonych sukcesem tj. sprzedanym produktem. Przemial taki, ze wszystkie fast foody razem wymiekaja. Po malej wycieczce po dziale marketingu (celem wbicia sie w atmosfere i zdecydowania sie czy mi pasi czy nie) "cisza" ruchliwej/zakorkowanej ulicy okazala sie byc powalajaca. Jak ludzie moga pracowac w takich warunkach? Ja tam nie slyszalam nawet wlasnych mysli... Masakra... No coz...mysle, ze sobie jednak daruje.

BTW Znalazlam suknie slubna :) Hurra! Koniec meczacych przymiarek!! Ide ja w czwartek zamowic i wziac miare. Oczywiscie cala przyjemnosc na konto tesciowej - taka tradycja :). UWIELBIAM GRECJE! ;P

środa, 16 lutego 2011

dzieki Ci matko naturo, ze nie uraczylas mnie miseczka w rozmiarze D

Echo serca przyjemnym badaniem nie jest! Zwlaszcza gdy odbywa sie ono w szpitalu, gdzie praktyki odbywa stado swiezo upieczonych absolwentow AM'u. Moj biedy lewy cycuch zostal w dniu dzisiejszym wielokrotnie (bo przeciez najpierw pokazuje lekarz, potem probuja zoltodzioby i jeszcze sprawdza pan profesor) zgwalcony echokardiogramem. Juz mi sie pojawily krwiaki :(, a biustowy celibat zostanie obwieszczony na nastepne kilka dni.

Najbardziej rozbawil mnie docek, ktory w trakcie wciskania mi cycka miedzy zebra spytal: "Boli?". Nie! Ja przeciez naleze do kola masochistow, a ten grymas na twarzy to efekt ekstazy! Czlowieku wyhoduj sobie biust, a potem go potrakuj imadlem to pogadamy..
Ja wiem, ze to nie wina lekarzy, ze badanie wyglada tak a nie inaczej, ale czy naprawde musialo na mnie cwiczyc pol szpitala?!

No dobra! pomarudzilam, a teraz konkrety... Okazuje sie, ze te szmery to nic powaznego - ja zwyczajnie tak mam. To sie nawet jakos ladnie nazywa, ale niestety na chwile obecna jestem w stanie podac jedynie grecka terminologie. Reasumujac: przeciwskazan do IVF'u nie ma :)

poniedziałek, 14 lutego 2011

post dla "malej zuchwalej"

Mala!

Nie moge u Ciebie komentowac wiec ten post jest specjalnie dla Ciebie, zeby powiedziec Ci:

1. Dzizas! "beta 2908 wroce, ale po wizycie serduszkowej", ales zaszalala! Troche mnie na blogu nie bylo, ale beta jest jak sie patrzy! Szalejesz! Gratulacje!

2. A ni mi sie waz zamykac bloga! Olej jakiegos niewydarzonego trollowego dziada!

Buzka

"stworzenie" zycia wersja skrocona

Wczoraj w nocy wrocilismy z Syros :). Fantastyczna wyspa choc "zwiedzilismy" ja w biegu. Efekt wizytacji jest taki, ze moge sie pochwalic zabukowaniem kosciolka na 18/06/11, co jest calkiem fajne, bo to nasza 7 rocznica wiec wszystko bedzie latwiej pamietac.
Weekend generalnie mielismy bardzo intensywny (w kwesti zalatwiania spraw slubowych jak i rowniez w temacie seksualnie wyglodzonych humbakow ;) ) takze ukontentowani jestesmy w 100%.
* * *
Przed chwila wrocilam z kontrolnego USG. Plan wojenny zostal ustalony i wojska odpowiednio ulokowane. Jako, ze dzis jest 19 dzien brania pigulek, hormonki beda musialy troszke poczekac tj.
1. koncze brac pilsy
2. czekam na jasnie szanowna @
3. pierwszego dnia wizytacji odpoczywam
4. drugiego dnia zaczynam DARONDE
5. 3 dnia @ zaczynam z 200 jednostkami Puregonu (wraz z Daronda)
6. Piatego dnia brania Puregonu ide na podgladanie i musztre

Jednym slowem teraz bedzie krotki protokol i zaczynac bede z dawka, na ktorej skonczylam poprzednim razem - miodzio.

czwartek, 10 lutego 2011

system binarny

Jestem po pierwszym mierzeniu sukien slubnych i niestety...pupy nie urywa. Biorac moja nieznosna ocene wszystkiego w systemie zero jedynkowym, absolutna niedziewczecos i podejcie "blagam tylko nie przymiarki" nawet nie bylo tak zle. Wydaje mi sie, ze pomogl bardziej fakt, ze poszlam ze znajoma, ktora byla niejako przygotowana na moje ekscesy i sama rowniez przymierzala suknie dla siebie. Ja nie moge powiedziec zeby zwalilo mnie z nog, a niestety tylko ta opcja gwarantuje sukces. Od zaraznia dziejow mialam podejscie na "tak" lub "nie" bez zadnych "nie jest zle", "moze", "w sumie fajne" itp. Jednym slowem wciaz czekam na jakis ciekawy okaz sukienki.

Nastepna wyprawa we wtorek :|. Chyba sie przed wyjsciem z domu upije.

A! pozytyw dnia: Jak zwykle rozbrajajaca siostrzenica Marysia (5 lat) vel. Marcin Robot uraczyla mnie jedna ze swych madrosci. Otoz tlumaczyla swojej starszej siostrze (8 lat), ze ma przestac jeczec, bo nikt w trakcie slubu nie bedzie do niej nic mowil (starsza nie jest zachwycona faktem, ze slub bedzie w Grecji, ale ona jest maly dzikus wiec to wszystko wyjasnia), bo przeciez:

"Jak sie ktos slubi to trzeba byc bardzo cicho"

wyglodniale humbaki

Zdaje sie, ze pomysl ze slubem w czerwcu byl nietrafiony. W zasadsie moge stwierdzic, ze strzelilismy sobie w stope. Polaczenie przygotowan do IVFu i slubu daje totalnie wybuchowa mieszanke... otoz nagle sie okazuje, ze nie mamy czasu podrapac sie w pupe i juz calkiem zapomnielismy co to jest seks. Prawie-malzu z pracy wraca o jakis chorych godzinach (ma wprowadzenie jakiegos nowego systemu w firmie). Ja po calym dniu biegania i zalatwiania roznych pierdol powieki podtrzymuje zapalkami. Generalnie rzecz biorac widzimy sie godzine dziennie i wtedy nasza komunikacja jest na etapie humbakow. Z braku sil jedyne co nam wychodzi to mruczenie i jeczenie.

Moze w ten weekend odpoczniemy. W ramach przedslubnych zwiadow poplyniemy na Syros... Moze tam sie uda zaseksic? Ja juz zupenie zapomnialam, ze to sluzy do czegos innego niz tylko siusiu...


czwartek, 3 lutego 2011

karma to suka

Jak to jest, ze kiedy przestaje Ci na czyms zalezec to nagle wszystko zaczyna Ci w tym temacie sprzyjac. Tak bylo z zareczynami, tak jest ze slubem i nagle sie okazuje, ze i z robota. W momencie gdy odpuscilam sobie poszukiwania i skoncentrowalam sie na prywatnym biznesie (tworzeniu go) oraz organizacji wesela i dzieciufa, ni z gruchy ni z pietruchy zaczynaja mi wpadac okazja za okazja.
Jeszcze brakuje zebym znienacka zaciazyla. Oj tak! Jak mialam czas i nie mialam, co z soba zrobic to naawet IVF nie pomoglo, a teraz gdy nie mam czasu w dp sie podrapac, a ciaze sobie (psychicznie) odpuscilam - to TERAZ WLASNIE pewnie sie uda... Jasna cholera! Ja naprawde nie wiem, jak zgram co drugo-dniowe wizyty u lekarza z robota.
Prawie-malz nie daje sie przegadac, ze moze poczekac z ta ciaza. Nakrecony jest jak ruski zegarek, a mnie to luzna fryta pachnie - taki slomiany ogien jestem. Jak sie cos nie udaje to sobie odpuszczam...

poniedziałek, 31 stycznia 2011

kryptonit

Wrocilam! Dlugo mnie nie bylo, ale mialam wizyte objazdowa w PLu i musialam wszystkich po drodze kurowac...mniejsza o to.

Wlasnie siedze w stercie papierow zwiazanych z organizacja slubu (teoretycznie ma sie odbyc w czerwcu tego roku) i nie moge sie odnalezc. Moj prawie-malz jest caly w skowronkach i juz wszytkim oglosil, ze sie zabieramy do planowania. Ja sie jakos do tego (oglaszania) nie wyrywam.

Ja nie wiem... moze ja jestem jakas niedziewczeco zmutowana. Drazni mnie totalnie to cwierkanie i ogolne podniecenie wszystkich w okolo. Codziennie dostaje z 15 maili z propozycjami sukienek, pytaniami itp i musze przyznac, ze niekreci mnie to bycie w centrum uwagi. A juz sama idea wybierania sobie sukni slubnej mnie oslabia - to dziala na mnie zupelnie jak kryptonit na supermana. Ja generalnie nie lubie robic zakupow ciuchowych, a juz TO to calkowicie nie moja liga.

Ponadto kumpela poinformowala, ze musimy sie umowic ta tzw. spotkania przymiarkowe. ZE CO?! Bleah... Probowala mnie przekonac, ze bedzie fajnie, bo bedziemy mialy oddzielny pokoj, panie beda nam serwowac kawke itp itd. - to dalo zupelnie przeciwstawny resultat.

Ja chyba naprawde jestem jakas dziwna! Na te wszystkie podniecone rozmowy i telefony od znajomych prawie-malza i moich mam ochote odpowiedziec "odprujcie sie!". Naprawde nie przesadzam - o tym jakim jestem niewdziecznych obiektem zakupowych eskapad mogla by powiedziec moja mama. Wlasnie mi sie w te swieta przyznala, ze juz od malego (tj. mojego) nienawidzila ze mna chodzic na zakupy.