środa, 28 września 2011

Zgaduj zgadula...

...gdzie znowu trafilam? He?

Otoz okazuje sie, ze nadprute rekodzielo koniakowskie + troszke krwii w sluzie oraz wieczorny napad przeokrotnych, paralizujacych skorczy bardzo szybko konczy sie na wczasach w szpitalu.
Malzu w tajemnicy wychodzac do pracy przedzwonil do naszej poloznej i opowiedzial o moich nocnych rewolucjach, a ta stwierdzila, ze dobrze by bylo isc do szpitala- tak na wszelki wypadek. Mozecie sobie wyobrazic jaki bylo moje zdziwienie, gdy po kilku godzinach wpadl do domu malz i zarzadzil ewakuacje...

Teraz urzeduje sie u moich ulubionych poloznych i pielegniarek. Mialam juz zrobiobe USG - mala pieknie podgonila duza. Maja, teraz kolejno po 1600 i 1800 gram. Niestety nie wiadomo jeszcze co sie dzieje z szyjka, ale jak “na zlosc“ po krwi w majciochach ani sladu... Czekamy jeszcze na wyniki badan, faszerujemy sie lekami (przy okazji zrobilismy drugi zastrzyk na pluca) i generalnie robimy wszystko zeby potrzymac jeszcze troche laski na ich prawowitym miejscu.

No i niech mi ktos teraz powie, czy ja nie jestem powalona jak paczka gwozdzi?... Czy jest moze jakas nieznana mi dotad atrakcja, ktorej jeszcze nie wymyslilam sobie na ta ciaze?

wtorek, 27 września 2011

Nie strasz, nie strasz, bo...

No naprawde ta ciaza to jak jazda na gorskiej kolejce. Ja i owszem jestem uzalezniona od adrenaliny, ale zdecydowanie wole ja w bardziej aktywnej formie.

Okazuje sie, ze te nitki/ tasiemki/ sznureczki to i owszem sa szwy, ale nie te wlasciwe. Gienek nacial mi szyjke, co by moc przeciagnac ten prawdziwy szew- stad tez ta cala majtowa wyszywanka... zwyczajnie sie nitki porozpuszczaly. Mamy sie nie  stresowac :) - to nam akurat rewelacyjnie wychodzi, zwlaszcza gdy nie jestesmy zawczasu uprzedzeni o ew odkryciu rekodziela koniakowakiego w moich barchankach :P. Oj opierdziele ja tego naszego gienka przy nastepnej wizycie!

poniedziałek, 26 września 2011

O NIE! TYLKO NIE TO!

No zesz kurwafa! Zdaje sie, ze wlasnie (no nie wiem kidy dokladnie, ale teraz go odkrylam) szew mi poszedl na szyjce... Ja pierdziele! TO O WIELE ZA WCZESNIE! 

Trzese portkami i czekam na malza zeby skontaktowac sie z gienkiem i uzgodnic co robimy.

Jeszcze do tego ten cholerny strajk wszelkich srodkow transportu (rowniez taksowek)...

Normalnie w gaciach mam juz pelno! Blagam byle by nie byl przedwczesny... Ponoc nawet jak pojda szwy to jeszcze nie przesadzone....

JA PIERDOLE!

Zagadka miesiaca

Mam bardzo glupie pytanie (moze ktoras z Was wie): Czy mozna urosnac w ciazy? Juz 3 niezalezne osoby powiedzialy mi, ze jestem duzo wyzsza. Ja rowniez taka sie czuje i nawet moje dzinki sie zrobily przykrotkawe... Moze malzu mi wykreca numer? Czy to moze wuna hormonow i kwasu foliowego, a moze zwyczajnie porozciagaly mi sie stawy cz cos... Na swoj wczesniejszy wzrosn nienazekalam (172 cm), ale nie powiem, ze te kilka cm wiecej nie byloby fajne... Zglupialam...

środa, 21 września 2011

Cher rules!

Znow daje sie we znaki teoria Einsteina. Mam wrazenie, ze czas sie zatrzymal. Najchetniej przespalabym nastepne 2 tygodnie (tak do zamkniecia 32 tyg), a potem kolejne 2, ale jak tu spac??? Duza umiejscowila sie tak nisko, ze swojego laskawego pupsonsa wciska w moje szwy (ala!). Ponadto zdaje sie, ze juz od fetusika ciagnie ja do Irlandii, bo odstawia mi istne River Dance bezustannie kopiac mnie w nerw kulszowy. Bol jest tak paralizujacy, ze lzy same mi ciekna po twarzy, a nogi kurcza sie, jakby ktos puscil przez nie prad - naprawde MASAKA!!!
Do tego mala upodobala sobie gorne rejony mojego brzucha i z zamilowaniem rozpycha mi zebra - cholera z nic nie moge znalezc sobie miejsca. Nie wiem, kiedy ostatnio udalo mi sie polezec w jednej pozycji dluzej niz 20 minut. Nie wspomne juz cofajacego sie jedzenia i piekielnych zgag. Zaluje, ze nie machnelam sobie operacji plastycznej w stylu Cher i nie wycielam dwoch ostatnich zeber...

Z jednej strony chce zeby laski wytrzymaly w brzuchu minimum miesiac, a z drugiej nie moge sie doczekac zeby poczuc sie jak czlowiek, moc normalnie przewrocic sie z boku na bok (bez pomocy malza, ktory niczym greenpeace popycha mnie jak wieloryba zebym mogla sie obrocic), pospac na brzuchu i najesc sie bez konsekwencji...

Eh!

piątek, 16 września 2011

powrot do cywilizacji

Po miesiacu liczenia nierownosci na suficie, ogladaniu idiotycznych programow telewizyjnych i tonach przeczytanych ksiazek wrocilam do cywilizacji. Nareszcie udalo nam sie przerobic nasz internet na bezprzewodowy :). Oczywiscie malzu krzyczy, ze mam nie przesadzac z surfowaniem, bo to niezdrowo, ale przynajmniej mam kontakt z ludzmi :).

Co do lasek to w zasadzie bez wiekszych nowosci.

W poniedzialek zamkniemy 30-ty tydzien. Panny rosna jak trzeba choc jedna lepiej od drugiej. Duza ma juz 1587 gr, zas mala sie zaczela opierdzielac w tym tygodniu, bo przybrala tylko 60 gr - ma 981 gr. Wieksza jak na ten tydzien ma imponujaca wage, ale mala... coz znow zaczelam sie o nia martwic. Chce zeby juz miala 1,2kg! Chce dotrwac do min 32 tygodnia!... no i oczywiscie chcialabym zeby mala nie miala tej cholernej wady serca ( dla scislosci chodzi o dwuujsciowa prawa komore - DORV).

Poki co jestesmy po zastrzyku na plucka, DOPPLER lasek wyszedl super i reszta jest w porzadku, ja zas laduje w siebie tony lekow, na wycieczki zycia wybieram sie do lazienki i lekarza oraz zaciskam nogi ile sie da ;P

PS. Bardzo Wam dziekuje za wszystkie wpisy i kibicowanie :*

Oby do konca wrzesnia, a potem jak najdluzej sie da.