No naprawde ta ciaza to jak jazda na gorskiej kolejce. Ja i owszem jestem uzalezniona od adrenaliny, ale zdecydowanie wole ja w bardziej aktywnej formie.
Okazuje sie, ze te nitki/ tasiemki/ sznureczki to i owszem sa szwy, ale nie te wlasciwe. Gienek nacial mi szyjke, co by moc przeciagnac ten prawdziwy szew- stad tez ta cala majtowa wyszywanka... zwyczajnie sie nitki porozpuszczaly. Mamy sie nie stresowac :) - to nam akurat rewelacyjnie wychodzi, zwlaszcza gdy nie jestesmy zawczasu uprzedzeni o ew odkryciu rekodziela koniakowakiego w moich barchankach :P. Oj opierdziele ja tego naszego gienka przy nastepnej wizycie!
Jakąś czarną magią wydaje mi się, że możesz mieć jakieś sznurki, tasiemki czy nitki "tam". No ale najważniejsze, że spełniają swoją funkcję.
OdpowiedzUsuńTzrzymaj nogi razem ;)
Trzymaj trzymaj! Dobrze ze wszystko ok.
OdpowiedzUsuńufffffffff, nic z tej "technologii" nie rozumiem, ale ciesze się że to nic takiego. A stres?
OdpowiedzUsuńZAWSZE BEDZIE. Już do końca życia...
no widzisz, mówiłam że wszystko będzie dobrze:)
OdpowiedzUsuń