wtorek, 27 września 2011

Nie strasz, nie strasz, bo...

No naprawde ta ciaza to jak jazda na gorskiej kolejce. Ja i owszem jestem uzalezniona od adrenaliny, ale zdecydowanie wole ja w bardziej aktywnej formie.

Okazuje sie, ze te nitki/ tasiemki/ sznureczki to i owszem sa szwy, ale nie te wlasciwe. Gienek nacial mi szyjke, co by moc przeciagnac ten prawdziwy szew- stad tez ta cala majtowa wyszywanka... zwyczajnie sie nitki porozpuszczaly. Mamy sie nie  stresowac :) - to nam akurat rewelacyjnie wychodzi, zwlaszcza gdy nie jestesmy zawczasu uprzedzeni o ew odkryciu rekodziela koniakowakiego w moich barchankach :P. Oj opierdziele ja tego naszego gienka przy nastepnej wizycie!

4 komentarze:

  1. Jakąś czarną magią wydaje mi się, że możesz mieć jakieś sznurki, tasiemki czy nitki "tam". No ale najważniejsze, że spełniają swoją funkcję.
    Tzrzymaj nogi razem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymaj trzymaj! Dobrze ze wszystko ok.

    OdpowiedzUsuń
  3. ufffffffff, nic z tej "technologii" nie rozumiem, ale ciesze się że to nic takiego. A stres?
    ZAWSZE BEDZIE. Już do końca życia...

    OdpowiedzUsuń
  4. no widzisz, mówiłam że wszystko będzie dobrze:)

    OdpowiedzUsuń