sobota, 6 sierpnia 2011

Szpitalne rewolucje

No i znowu, jak nie urok to sraczka, albo przemarsz wojska. Jakby nie wystarczylo, ze miesiac temu dowiedzielismy sie, ze mala ma dosc powazna wade serca i po urodzeniu bedzie potrzebowac 1-2 operacje to jeszcze na tydzien trafilam do szpitala. Akurat wtedy gdy urzadalismy w najlepsze chalupe. Szyjka otworzyla sie w najlepsze i duza widac podgladala, co robimy. Docek sie bardzo zmarrtwil i mowil, ze sytuacja jest nieciekawa i moze nawet nie da rady dziewczyn uratowac, ale sie udalo.
Rano mnie szyli. Bol po zabiegu nie do opisania, umieralam, masakra, ale teraz to juz inna historia :)
Nastepne 4 dni sa krytyczne, bo nie wiadomo, jak zareaguje macica, ale wierze, ze musi byc dobrze.
Cale szczescie szpital ma otwarta siec wi-fi i calkiem dobre jadlo :)

5 komentarzy:

  1. aż mnie ciarki przeszły:/ trzymaj się kobieto! i dziewczyny też niech się trzymają!

    OdpowiedzUsuń
  2. jezu ! boże , nie wiedziałam co czytam :/ a własnie wczoraj o Tobie myslałam....nosz niemożlwie jest dla mnie żeby się nie udało. Dotrzymasz!
    Matka, leż i bądź jak inkubator!
    Ściskam:***

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko będzie dobrze, myślami jestem z Tobą i dziewczynkami, dzielna jesteś kobieta:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej! Straszne! Oby najgorsze już za Tobą.

    OdpowiedzUsuń
  5. ależ masz tą ciąże z przejsciami, niech już wkoncu te wszystkie dolegliwości i inne rzeczy już sobie odpuszczą, przecież nie może na jedną osobę aż tyle stresu spadać. WIerzę, ze teraz już wszystko będize dobrze.

    OdpowiedzUsuń