poniedziałek, 6 czerwca 2011

uszkodzona mama

Mam tak poruszone nerwy, ze dzis bedzie drugi wpis...

Zastanawiam sie czy to ja jedna jedyna jestem okrutna corka i nie umiem sie dogadac z wlasna mama? Nie rozumiem czasem tej kobiety. Mam wrazenie, ze uwielbia sobie umniejszac... Zawsze w trakcie rozmowy rzuci taki tekst, ze mam ochote z nerwow odgryzc sobie jezyk zeby tylko nie powiedziec czegos, czego potem moge zalowac. Mama w 5 sekund potrafi doprowadzic mnie do szewskiej pasji. Starsza siostra nie ma takich problemow z dogadaniem sie, a ja... corka wyrodna jestem.

Dzisiaj na przyklad rozwalila mnie pytaniem "To po co Ty w ogole bierzesz ten slub? Po co te cale ceregiele?". Tak zareagowala na moje stwierdzenie, ze sam slub nic dla mnie nie zmienia. Nie poczuje sie nagle wazniejsza czy tez wartosciowa, ze jestesmy na takim etapie w zwiazku, ze czuje sie pewnie. W sercu nic mi sie nie zmieni... i tu foch mojej mamy pt. "Po co?"

Co wiecej, spytala mnie o grecka tradycje odnosnie imion. Powiedzialam jej jaka jest tradycja, ale ze to tak naprawde nic nie jest ustalone... Stwierdzila, ze sobie nie zyczy zeby ktoras z dziewczyn dostala imie po niej - jak w ogole mogla cos takiego powiedziec?! Powiedzialam jej, ze bardzo mnie tym rani i spytalam czy naprawde nie chce, czy tylko tak z kokieteria to mowi. Stwierdzila, ze od tak bez zastanowienia to powiedziala... No zalamka! Czasem nawet nie mam sily zareagowac na to co mowi.

Ja rozumiem, ze miala bardzo trudne dziecinstwo i zdrada ojca nie ultwila jej zycia, ale nigdy nie zaakceptyje tego, ze uwaza sie za "gorsza", "glupsza" itp. itp...a wiecznie ma takie podejscie! Wielokrotnie jej mowilam, ze jest z niej super babka, ale mama z wielkim zamilowaniem non-stop sobie umniejsza. Wkurza mnie tym przeokrutnie!!! Nie mam sily jej co sekunde udowadniac, ze ma wartosc, ze jest wazna... mysle, ze mam powinna isc do jakiegos terapeuty i nie mowie tego z przekasem, ze jest niezrownowazona i musi sie leczyc. Bardzo by jej taki psycholog pomogl.

My wszystkie (3 siostry) ciezko znioslysmy 20 lat zdrady ojca i jego podejscia do nas. Srodkowa siostra poszla na terapie, najstarsza w pewnym momencie zupelnie odciela sie od rodziny, a ja znalazlam praiwe-malza, ktory mi pomogl odzyskac rownowage. Mysle, ze teraz mama potrzebuje pomocy. Ja jej tego nie moge zasugerowac, bo wezmie to do siebie i znow sobie umniejszy... ech! Mam teraz ochote wpieprzyc ojcu!

4 komentarze:

  1. eh, myślę, że powiedzieć możesz, ale jak ktoś żyje i całkiem funkcjonuje w roli, którą kiedyś dostał a potem wybrał...to nic Ci Kochanie do tego:)))
    Nie obraź się:) Na tym etapie zajmij się swoim stadkiem dziewcząt, mamuśka se poradzi:)
    to mówiłam ja = psycholog:)
    jak tam brzucho? duże?
    jak przygotowania do ślubu?
    wszyscy wiedzą, że związek będziecie zawierać w czwórkę?:)

    OdpowiedzUsuń
  2. słuchaj, wiem że tak jest, że psychoterapia w tym wieku JUŻ NIC NIE DA I NIE POMOŻE. Zwyczajnie jest za późno.
    Dokładnie, zajmij się sobą, tyś teraz z dziewczetami najwazniejsza! Niestety mama to mama, ale idzie na bok i już.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zuchwała, psychoterapia jest korzystna w każdym wieku, jednak podstawowym warunkiem jest, że sam zainteresowany widzi jej zasadność i sens:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gocha, nie jesteś sama, ja ostatnio mam takie jazdy z mamą i rodzinką w PL, że mi się odechciewa żyć!!! Ostatnio nieuchronność katastrofy w końcu uzmysłowiła mojej mamie i bratu konieczność udania się do psychologa, bo moje i nie tylko OD LAT! gadanie na ten temat było zbywane!!! Kurde, z własnymi problemami - jakie by nie były - sobie radze, lepiej lub gorzej, ale te mamino-rodzinne wysadzają mnie z siodła dokumentnie!!! :-/

    OdpowiedzUsuń