środa, 16 marca 2011

PM panikarz

Prawie-malzu szaleje... jeszcze troche i do szpitala mnie zawiezie.

Wlasnie mu powiedzialam, ze po krotkiej przebiezce celem zlapania autobusu zaczal mnie ciagnac brzuch i w domu zauwazylam troszenke (doslownie 2 kropelki) krwi w barchanach. Chlopina zaczal panikowac. Spytal czy dzwonilam do gienka i jesli nie to mam jutro z samego rana wykonac telefon. Wypytywal czy mnie boli czy moze nie potrzeba jakiegos USG. Za nic nie dal sobie wytlumaczyc, ze mnie tylko lekarz wysmieje, ze nawet nie mozemy powiedziec, ze jestem w ciazy. Na co zakomunikowal, ze jak dla niego to ja juz jestem i to w blizniaczej, po czym sie sfoszyl.

Tlumacze mu, ze tak prawde powiedziawszy to do 3 miesiaca nigdy nie mozemy byc pewni i wszystko moze sie zdarzyc. Odpowiada, ze wie, ale boje sie, ze sie strasznie juz zakrecil na ta ciaze. Wiem, ze posrod wszytkich problemow (jego tata i wujek sa w szpitalu, a w pracy...coz kreca 8 czesc teksanskiej masakry pila lancuchowa) ta mysl bo uszczesliwia i nie chce go rozczarowac...Coz czekamy do poniedzialku, a ja wylacznie na prosbe prawie-malza zadzwonie dzis do gienka, ale glownie po to zeby spytac o jeden z lekow ktory biore. Po jego zazyciu cale cialo boli mnie tak jakby skopala mnie banda kiboli - nawet policzki i powieki daja oddczucie posiniaczonych...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz