Dzis jednak udalo mi sie wyjsc z domu choc nie obylo sie bez komentarza z malza strony, ze jedzenie do niczego nie jest nam potrzebne... Dzizas! Oszalal! Ciekawe kiedy mu sie znudzi to pilnowanie, zeby mi sie paznokiec nie zlamal.
No mniejsza.... Przepustke dostalam :)
Udalam sie wiec do pobliskiego supermarketu. Stoje sobie przed polka z kosmetykami do ciapania buzi, bo przeciez wygladam teraz jak nastolatka, i szukam jakiegos zeliku na wszelkie mozliwe objawy dojrzewania plciowego, ktore zagoscily na mej facjacie. Po 5 sekundach podchodzi pierwsza Pani hostessa.
- Pomoc?
- Nie!
- Ale my akurat mamy tutaj promocje Domestosa "Dwie butelki w cenie jednej"
:| Nie wiem jakim cudem udalo mi sie nie uraczyc tej Pani soczystym komentarzem, ale czyzby sugerowala, ze na takie problemy to juz tylko plyn do kibla pomoze... No coz! Walcze dalej z zawilosciami jezyka greckiego i pomiedzy wszystkimi chwytami marketingowymi wydrukowanymi na ulotkach przeroznych plynow do twarzy probuje doszukac sie jakis cennych informacji. Podchodzi kolejna Pani - tym razem z podpaskami (nawiasem mowiac nie nawidze telewizyjnych reklam podpasek).... @#%%^!!!.... potem kolejna z wacikami. No oszalec mozna!
Pamietam, ze majac 17 lat pracowalam jako hostessa, nie znosilam gburowatych klientow, ktorzy nawet nie spojrzeli na mnie wyszczekujac to swoje "NIE!". Wspomnienie to nie zmienia faktu, ze naprawde nienawidze, gdy co 5 sekund podchodzi do mnie jakas paniusia i zaburza mi mi moje wewnetrzne ZEN glupimy gadkami o wlasciwosciach produktu, ktory nie jest mi potrzebny. Dochodze do wniosku, ze Panie hostessy zatrudnia sie w supermarketach jedynie dla ztatusiwialych niedoszlych Casanov'ow.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz