piątek, 18 marca 2011

palant no.2

Dziewczyny, plamienia juz zostaly skonsultowane z lekarzem, ktory stwierdzil, ze nie ma stresu, bo to normalka, ale oczywiscie nie powstrzymalo to mojego prawie-malza od OPRu. Gdy sie tylko dowiedzial, ze podnioslam szesciopak 1,5l butelek wody (halo! mialam nie przekraczac 10kg i nie przekroczylam) rzucil taka wiacha, ze mi w piety poszlo. Tak w skrocie mowiac "Tak sie kurwa cholernie staramy, a ty co?! Dzieki za kurwa wspolprace! (tu rzucil sluchawka)". Oczywiscie pol wieczoru probowalam sie uspokoic tylko po to, zeby laskawiec zadzwonil do mnie po kilku godzinach celem uswiadomienia mnie, ze nadal jest wkurwiony i nie interesuja go moje tlumaczenia. Jak sie okaze, ze nie jestem w ciazy to nie bedzie tak naprawde wiadomo czy to nie przez to dzwiganie.... I tu przegial pale! Ja wiem, ze on sie strasznie stresuje, ale bez przesady! Ja nie jestem jego prywatnym przenosnym inkubatorem do robienia dzieci! Oczywisice tym razem ja wrzasnelam, ze rownie dobrze w tej ciazy moge nie byc przez jego awanture, bo stres nie pomaga i tym razem to ja rzucilam sluchawke.... Nerw mialam taki, ze jak nigdy rozryczalam sie na calego i w tym stanie zostalam do poznego wieczora. Jeszcze w TV z okazji strajku (w trakcie ogolno-krajowego strajku puszczaja ciekawe programy, a nie jakies codzienne plotkarskie gowno - grecka telewizja jest na naprawde marnym poziomie) dali film dokumentarny o chcianych i niechcianych ciazach oraz IVF. Mozecie sobie wyobrazic jaki to dalo efekt.
Standardowo dla odstresowania zadzwonilam do starszej siostry i uraczylysmy, ze trzeba dac gowniarzowi nauczke. Cudem udalo mi sie przekonac ja, zeby jednak nie wsadzala go do smietnika (tak robila z dokuczajacymi mi kolesiami w szkole), ale nauczke i tak chlopina dostal. Markujac (po gadce z sis przeszly mi placze) najwiekszy szloch zadzwonilam do mojego gnoja i powiedzialam, ze bardzo mu dziekuje za 2h ryku i ze moze sobie pogratulowac, bo wlasnie plamie bardziej - co bylo prawda, ale on nie rozumie, ze to normalka i nie ma co sie stresowac przed-@ krwawieniami. Chlopak spanikowal i przyznal sie, ze przesadzil itp itd. Do domu wrocil jak potulny mis i nawet nie musialam wyciagac z szafy swojej miedzianej patelni choc i tak za kare przez caly wieczor chodzilam nafoszona.

No, ale teraz wieksza ciekawosta. Troche wpadajac w panike nakrecona przez prawie-malza zrobilam dzis (wiem, ze to DUZO za wczesnie) sikanca i wyraznie wyszla druga kreska. Jest baaardzo slabiutka, ale tez widoczna takze moze jednak sie cos kreci w temacie fasolenia. Narazie nie chce sie podniecac i wciaz czekam na poniedzialkowe testowanie. Troszke sie jednak uspokoilam - prawie-malz rowniez.

5 komentarzy:

  1. jak tak czytam o tych wybuchach, napadach, płaczach i awanturach o byle pierdołę...to mam przed oczami obraz siebie i mojego "starego", kobitko, no cóż tu więcej gadać, samo życie :) Prawdopodobnie bedziecie rodzicami :)
    A testowanko już niedługo. Będzie dobrze:) Ale lepiej rzeczywiście nie dźwigaj takich rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój Prawiemałż to odwrotność mojego Jeszczeniemęża. Ten pewnie nie uwierzy, że zaciążyłam dopóki ktoś mu nie karze pępowiny przeciąć ;) Bardzo chciałabym żeby obchodził się ze mną jak z jajkiem w czasie ciąży ale nie wiem czy będe mogła na to liczyć.
    Ps. Mój dzisiejszy profilaktyczny sikaniec też wyszedł ale poczekam na poniedziałkową BETE.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, Gosieńko, przepraszam, że tak późno zjechałam do Ciebie ale powoli szlifujemy się z Hanią i jest to wyzwanie, żeby znaleźć czas i spokój na netowe przyjemności ... a zaraz i Ciebie to czeka, bo widzę, że będziemy miały dzieciaczki z tego samego rocznika, haha, ajajajjjjjjj czekam na to ale słyszę, że dwie krechy są już a zaraz będą na 100% i to wyraźne i pewne na maksa, rozpocznie się wielkie szaleństwo i radość niemożliwa!!!
    Powiem Ci gosiu, ze oczy mi dosłownie wyszły na wierzch jak zobaczyłam tę fotę Waszych bąbelków, niesamowite zdjęcie - prawdziwy początek życia Waszych małych ratolośli i powiem Ci, że ż całym serduchem życzę Ci aby zagnieździły się te dwa dorodne Brzdące, bo nie daj boże, żebyś Ty, Wy ponownie przechodzili cała procedurę hormonalnego szturmowania, oczekiwania i martwienia się czy o każdą okołoprodukcyjną duperelę - kciuki zaciśnięte do granic wytrzymałości, do białości .. zresztą trochę chyba spóźniła się z tym, bo Bębelki już zaczepione i rosną jak na drożdżach w brzuszku u swojej mamusi ;-))
    A Ty, Gocha, nie przeginaj z dźwiganiem wody i innych zakupów, nie nakręcaj męża a potem niech on nie stresuje Ciebie (co za stressman z nego!!! - przesadził i zjebka należała mu się jak nie wiem co!!! - szkoda, że siostra nie miała kosza pod ręką a tylko słuchawkę, hehe ;-P) ... bo teraz powinniście cieszyć się sukcesem!!! Czekam na kolejną fotę: DWIE GRUBAŚNIE KRECHY NA TEŚCIE!!!
    Trzymaj się trójkowo ;-D
    Ściskam najmocniej i przesyłam ciepłe buziaki z pochmurnej Polski!!!
    mrs_green

    OdpowiedzUsuń
  4. No, mój sikaniec wyszedł na minus ale to już wiesz. Lada moment dołączam do klubu wspomaganego rozrodu... Babka w klinice zaproponowała nam in vitro, ale spróbujemy przynajmniej raz wcześniej IUI. Zaczynamy od przyszłego cyklu...
    Dobre, dobre z tą nauczką dla PM! Muszę zacząć stosować na moim tę metodę! ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  5. ja podczytuję i kciuki trzymam...
    kasiek80

    OdpowiedzUsuń