środa, 15 grudnia 2010

5...

Odliczanie czas zaczac...

Dzisiejsza wizyta w klinice byla niczym dzin w SPA (choc watpie czy tak grzebia w broszce), masaz relaksacyjny i wizyta u psychoterapeuty.
* Po pierwsze badania na obecnosc wszelkich mozliwych wirusow wyszly negatywne czyli wszystko gra :)
* Gienek mnie uspokoil i powiedzial, ze wszystko jest w porzadku. Mam sie zrelaksowac, bo on trzyma piecze nad wszystkim i poki co cykl uklada sie ksiazkowo (choc znow bedziemy zwiekszac dawke Puregonu)
* W klinice wytlumaczyli nam mniej-wiecej jak to wszystko bedzie wygladac i poinformowali, ze hiperstymulacja mi nie grozi, bo (jak to ujeli) "to nie ten typ"
* Punkcje mamy ustalona na poniedzialek i jeszcze tylko podczas piatkowej wizyty to potwierdzimy

Bardzo sie z Jurasem zrelaksowalismy i odetchnelismy, bo w glowie klebilo sie od roznych dziwnych scenariuszy.

Niestety, wstepnie dostalismy info, ze swieta spedzimy sami w domu. W 4 dni po transferze powinnam unikac stresow i podrozy takze wyglada na to, ze rodzina Jurasa bedzie ucztowac bez nas.

P.S. Moj dyniowy sen okazal sie hitem kliniki. Opowiedzialam jednej z zaprzyjaznionych pielegniarek i potem juz wszyscy sie smieli, a gienek ppoinformowal mnie, ze da mi dokaczyc dlubanie w dynii.

P.S.2. O dzisiejszy sen nawet nie pytajcie. Juras mowi, ze go w nocy pobilam, gdy mi polozyl reke na brzuchu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz