piątek, 3 grudnia 2010

ah! te mamy!

eeeehhh... Jestem wlasnie po rozmowie z mama. Naprawde nie wiem czemu ona mysli, ze ja ja moge o cos obwiniac. Po zakomunikowaniu jej, ze bedziemy sie wybierac na IVF powiedziala mi, ze chyba nie mysle, ze to jej wina, bo u nas w rodzinie wszystkie babeczki tylko usiadly na kamien i juz zaciazaly. Ciezko mi jej bylo wytlumaczyc, ze nawet przez chwile nie pomyslalam, ze ona mogla miec jakis wspoludzial w naszych nieudanych staraniach o potomstwo - to juz jednak przeszlosc.
Dzis powiedzialam mamie o wizycie u kardiologa. Oczwiscie w piec sekund zaserwowala reakcje obronna, ze ona przeciez nie ma na to wplywu, ze dziedziczy sie wady bezwiednie (mama od urodzenia ma bardzo powazne problemy z serduchem)...eeehhh....
Wiem, ze reaguje w ten sposob, bo bardzo by chciala, zeby wszysko bylo perfekt i najlepiej jakby to perfekt mogla nam udostepnic wlasnie ona. Nie zmienia to faktu, ze idiotycznie sie czuje, gdy ona sie przede mna tlumaczy. Nawet raz nie pomyslalam zeby ja o cokolwiek obwiniac..ehhh...


Z pozytywow moge powiedziec, ze prawie malz ma dzis urodziny i wycudowalam mu turbo-czekoladowy tort :)

1 komentarz: