czwartek, 2 grudnia 2010

rodzina na 8 stronach

Dzis jestem jakos nostalgicznie ciapowata. Powodow jest kilka...

1. W dniu wczorajszym dostalismy od Pani notariusz umowe do wgladu, ktora musimy podpisac przed podejsciem do IVF. Na osmiu stronach mamy szczegolowa rozpiske o tym, ze Juras nie moze sie zrzec ojcostwa. Ja rowniez nie moge powiedziec, ze dziecko nie jest moje. Do tego znalezc w umowie mozna dokladne opisy procedur oraz tego, co mozemy potem zrobic z pozostalymi embrionami, jakie sa zagrozenia itp. Ta litania jakos nas zbila z nog, bo nagle ktos nasze uczucia i chec posiadania dziecka tak odczlowiecza i okresla za pomoca 15 tysiecy artykulow prawnych. Cale podnicenie i radosc, ze to juz tuz tuz nagle nam odeszla, ale -jak to okreslil moj prawiemaz- tylko na 3 sekundy.

Niemniej jednak wydaje mi sie, ze ktos powinnien uswiadomic, ze in-vitro to nie tylko zabieg to cala kampania wojenna zwiazana z papierkowa robota.

2. W zwiazku z IVF musze sie poddac kilkunastu roznym badaniom (HIV, zoltaczka, EKG itp) i tak oto w dniu wczorajszym trafilam do kardiloga. Bylam przekonana, ze wizyta bedzie tylko formalnoscia - biore wyniki i zmykam, a tu sie okazuje, ze Pan doktor wykryl jakies nieprawidlowosci w moim serduchu wiec teraz musze szybko (jeszcze przed IVF) zrobic kilka innych badan. Normalnie jakby tego wszystkiego bylo malo to jeszcze to! Ja obstawiam, ze to nic powaznego, niemniej jednak badania musimy zrobic przed zabiegiem wiec znowu kolejne telefony, bieganie, zalatwianie i oczywiscie koszty eh...

3. Teskni mi sie jak cholera do domu. Perspektywa tego, ze nie zobacze rodziny na swieta totalnie mnie doluje. Na dodatek nie wiem, kiedy to nastapi. Gienek powiedzial mi, ze nie moze mi narazie zezwolic na loty samolotem, bo nie wie w jakim stanie bede ja i ew. ciaza. Moja mama oczywiscie mnie uspakaja i mowi zebym sie skoncentrowala na zadaniu, bo IVF to dla nas absolutny priorytet, a oni jeszcze troche do mnie potesknia. Nie rozumie jednak, ze to nie ich tesknota jest moim problemem - TO MOJA! Mnie juz zwyczajnie skreca. A do tego jeszcze ten snieg! - to prawdziwa zima i prawdziwe swieta, a nie +23C.

Wiem. Jestem dzis maruda, ale juz trudno - troche moge :|

2 komentarze:

  1. jak patrze za okno na nieodśnieżoną ulicę, na hałdy sniegu wszedzie, na mój balkon, który się juz chyba zaczyna uginać, i na psa, który mimo -15 i tak chce wyjść to mi się marzy +23, oj bardzo ;) nie dogodzisz ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. możesz możesz, marudaj sobie bo taka aura :)
    juz niedługo, naprawdę! przeżyjesz, a na następne święta bedziecie juz razem we trójkę z Waszymi bliskimi! :)

    OdpowiedzUsuń