środa, 1 grudnia 2010

kulinarne sfazowanie

Nie wiem czy to hormony, ale sie totalnie sfazowalam kulinarnie. Wczoraj wybajerzylam szarlotke, bialy chleb na zakwasie (tak najprawdziwszy polski, a nie ten styropian co mozna tutaj w piekarni dostac), muffiny z mozzarella, suszonymi pomidorami i bazylia oraz pieczonego kurczaka w sosie musztardowo-miodowym.

Nie wiem cholera kiedy my to teraz wszystko wszamiemy? Coz...nie mam wyjscia! Ide tyc!

***
Aha! hormony zaczynaja o sobie dawac znac (w ten negatywny sposob). Wczoraj opierniczylam, moja najlepsza psiapsiole, ktora probowala zorganizowac nasz wspolny wypad. Za co ten opr? A za...jajco - absolutnie nic! eh... jestem wiedzma.

1 komentarz: